- Chyba trzeba będzie wpisać nasz koncert do Księgi Guinnessa - śmiała się dyrektorka festiwalu Janina Ragin-Szczęsna, gdy po trzech godzinach publiczność miała jeszcze siły, by klaskać.
Występ pokazał talenty młodych ludzi, którzy do Cekcyna zjechali z Łohiszyna na Białorusi, z Solecznik na Litwie, z Sambora i Drohobycza na Ukrainie. Śpiewali i po polsku, i po litewsku, białorusku i ukraińsku. Chwytali za serce, gdy piękną polszczyzną mówili o tym, że starają się pielęgnować ojczystą mowę.
Lady Pank i Beethoven
Podobali się wszyscy. Z przyjemnością słuchano zespołu "Wspomnienie" z Białorusi, zespołu pieśni i tańca "Solczanka" z Litwy, chóru "Cantate Domino" i zespołu mandolinistów "Leśne Kwiaty" z Ukrainy. Wystąpiła też cekcyńska orkiestra "Campanella", a najbardziej poruszający okazał się wspólny występ na zakończenie. Właśnie na warsztatach ćwiczono razem, by we współczesnym repertuarze zabłysnąć na scenie. Entuzjazm wywołały piosenki Lady Pank, Perfectu i Bułata Okudżawy. Na sam koniec zaś zabrzmiała "Oda do radości", odśpiewana jeszcze raz z widownią.
Dobry przykład
Nie zabrakło podziękowań dla zespołów i symbolicznych podarunków. Wręczali je posłanka Renata Basta i wójt Jacek Brygman. Uhonorowano też opiekunów i kierowców.
- Cekcyn może być przykładem dla Polski - komplementował Eugeniusz Siemaszko ze Stowarzyszenia Pomocy Charytatywnej "Wschód". - Bo pamięta o tych rodakach, którzy ginęli za Polskę. Ich dzieci przechowują naszą mowę i tradycję, choć często nie mają ku temu warunków.
Bez bisów ani rusz
Tekst i fot. Maria Eichler

To już końcówka koncertu. Pięknie brzmiała "oda do radości" w wykonaniu wszystkich zespołów. Dyryguje Anna Filipska.
W środę w Gminnym Ośrodku Kultury uczestnicy III Międzynarodowego Festiwalu Muzycznego wystąpili na koncercie galowym. Rekordowo długi, nikogo nie znudził, wręcz przeciwnie - widownia domagała się bisów.