Prąd kradną zarówno odbiorcy indywidualni, jak i przedsiębiorcy, choć zwykli mieszkańcy stanowią zdecydowaną większość.
Kradzieże energii elektrycznej w powiecie Świeckim
- 2003 r. - 45
- 2004 r. - 51
- 2005 r. - 28
- 2006 r. - 31
- 2007 r. - 41
- 2008 r. - 51
Ostatnią metodą stosowaną przez złodziei są tzw. neodymy - silne magnesy nakładane na liczniki. W powiecie świeckim wykryto trzy takie przypadki.
Setki sposobów
Powszechniejsze są mechaniczne kombinacje przy licznikach i nie tylko, np. przekładanie faz. Niektórzy wiercą w licznikach małe otwory i hamują liczydła za pomocą igieł. Tym sposobem unikają naruszenia plomb. Choć są i tacy złodzieje, którzy potrafią podrobić plomby. Znane są też kradzieże prądu za pomocą taśmy fotograficznej. Ostatnim, szokującym przypadkiem był nielegalny pobór energii z kabla zasilającego policyjny fotoradar. - Sposobów są setki - mówi Andrzej Kaczmarek, kierownik Biura Obsługi Klienta Enea Operator sp. z o o w Świeciu. Dodaje przy tym, że świadome tego ekipy kontrolne pracujące dla Enei (także zewnętrzne), codziennie sprawdzają układy pomiarowe, m.in. pod kątem nielegalnego poboru energii. Zwracają na to uwagę także podczas wymiany licznika.
Sankcje, poza wymiarem sprawiedliwości (zgodnie z Kodeksem Karnym art. 278 paragraf 5) wymierza także Enea. - Sięgają kilkudziesięciu tysięcy złotych - ostrzega Kaczmarek.
Chroni ich umowa
Warto dodać, że pokryć je trzeba nawet w przypadku umorzenia śledztwa przez organy ścigania. - Odbiorca odpowiada za stan urządzeń w swoim domu, zgodnie z przepisami i zawartą umową. To nasza podstawa do egzekucji - tłumaczy Kaczmarek.
Każda próba kradzieży energii jest groźna dla życia na skutek porażenia prądem. - Słyszeliśmy o wypadkach, ale większość poszkodowanych nie ujawnia się przed nami z obawy przed dodatkowymi konsekwencjami - dodaje Kaczmarek.
Sęk w tym, że energetyka zmaga się ze złodziejami od zawsze i pewnie szybko się to nie zmieni. - W 2008 roku skradziono w Polsce tyle prądu, że przez ten czas cały powiat świecki mógłby go mieć za darmo - wyjaśnia Andrzej Kaczmarek.