Bartuś - tak mówią o nim w szkole - zachorował nagle w grudniu 2008 roku. Lekarze powiedzieli: nieoperowalny guz mózgu. Po leczeniu chemią we wrześniu zeszłego roku Bartuś przyszedł do szkoły. Na krótko. Miesiąc później choroba znów dała o sobie znać. Mama chłopca znalazła lek - w Kanadzie - który u innych uśpił raka. Matka chłopca nie traciła i nie traci nadziei. W akcję zbiórki pieniędzy na zakup leku włączyła się szkoła. Organizowała aukcje, pieniądze przekazali też nauczyciele, w akcję zbiórki włączyli się uczniowie, ich rodzice.
- Mamy lek! - powiedziała nam wczoraj uszczęśliwiona mama chłopca. - Bartuś bierze go od tygodnia! Jest trochę słaby po leczeniu chemią i lekach, ale jesteśmy dobrej myśli! Dziękuję wszystkim, którzy nam pomogli, za serce...
Lek kosztował około 5 tys. zł. Wystarczy na 9 tygodni leczenia. Potem potrzebna będzie kolejna dawka, na szczęście już tańsza. Ale w szkole w Białych Błotach choruje nie tylko Bartek. - Zbieramy też dla naszego Mariuszka - przypomniała nam wczoraj Danuta Ferenstain, dyrektor białobłockiej szkoły. - Zebraliśmy tyle, że część przekazaliśmy też dla Mariuszka. I ciułamy nadal.
Mariusz ma 11 lat. Też był bez szans. - To cud, że już chodzi! - cieszy się dyrektor Ferenstain. - Prosimy o wpłaty na konto Rady Rodziców Szkoły Podstawowej im. Juliusza Verne’a w Białych Błotach. Z góry dziękujemy za dar serca!
Podajemy numer konta: Rada Rodziców: 21 8142 1020 0005 0920 2000 0001. Koniecznie z dopiskiem: "Dla Mariusza i Bartka".