Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Białe tango" listonosza z Ciechocinka

Jadwiga Aleksandrowicz
Piotr Wyborski
Piotr Wyborski
Piotr Wyborski ma 43 lata i trzy prawdziwe miłości: pracę zawodową, muzykowanie i domowy babiniec. Żadnego z przedmiotu swoich uczuć nie zamieniłby na inne.

Najpierw w Konecku, teraz w Ciechocinku

Od 23 lat nosi ludziom listy, przesyłki, gazety. Z przypadku, bo z zawodu jest hydraulikiem-monterem.
- Lubię to, co robię. Może dlatego, że interesują mnie ludzie. Chętnie rozmawiam, chętnie słucham, co mówią. Cieszę się z tych codziennych spotkań.
Nie zamieniłbym tej pracy na żadną inną
choć starsi koledzy ostrzegają, że po kilkunastu latach jazdy motocyklem bez względu na pogodę, będę narzekał na ból w stawach - nie ukrywa.
Gdyby nie liczyć wujka, który przed laty krótko pracował na poczcie, Piotr Wyborski byłby pierwszym poczciarzem w rodzinie. Zaczynał w Urzędzie Pocztowym w Konecku.
- Najeździłem się motocyklem po wsiach. Deszcz nie deszcz, mróz nie mróz, po wertepach, po błocie. Ludzie czekali na mnie. Nie mogłem ich zawieźć. Woziłem listy i gazety, a przy okazji starszym i schorowanym - zakupy, lekarstwa. Płaciłem ich rachunki. Niektórzy nawet nie widzieli poczty, bo załatwiałem za nich wiele spraw. Mieli do mnie zaufanie - wspomina.
Mówi, że gdy zaczynał pracę listonosza bał się jej, bo to duża odpowiedzialność nosić cudzą ważną korespondencję czy emerytury lub renty. Polubił to, co robi, już minęły ponad dwie dziesiątki lat, odkąd dźwiga torbę z korespondencją i gazetami, a wciąż czuje na sobie brzemię tej odpowiedzialności. Był taki okres, gdy do pracy jeździł na motorze ponad 100 kilometrów dziennie. To wtedy, gdy zamieszkali z żoną w Raciążku, a on wciąż dojeżdżał do swego rejonu w gminie Koneck.
Od 12 lat jest listonoszem w Ciechocinku
gdzie także mieszka. Jego rejon to Siarzewo i Podole w sąsiedniej gminie Raciążek oraz ciechocińskie ulice: Górny Słońsk, Rolna, Solna, 700-lecia, połowa Nieszawskiej. Tu też pomaga ludziom, gdy potrzebują czegoś więcej niż tylko odwiedzin z listem czy gazetą. Bywa, że wykłada pieniądze na prenumeratę "Pomorskiej".
- Wielu ludziom w moim rejonie się nie przelewa. Czasem
brakuje pieniędzy, a nie chcą rozstać się z ulubioną gazetą
Wykładam swoje na prenumeratę, zwracają natychmiast, gdy mogą to zrobić. Chyba tylko raz miałem kłopot z odzyskaniem pieniędzy - tłumaczy Piotr Wyborski, sam zagorzały czytelnik "Gazety Pomorskiej".
- Odkąd pamiętam, w moim rodzinnym domu zawsze była "Pomorska". Czytam ją z przyjemnością. Praktycznie wszystko jak leci, choć nie ukrywam, że najchętniej to, co dotyczy najbliższego otoczenia, wiadomości lokalne, czasem znajdę coś o ludziach których znam, do których chodzę z pocztą - przyznaje.

Druga milość - muzyka

Jako czytelnik i listonosz ma satysfakcję, bo w trzech rejonach, w których przyszło mu pracować, pozyskał nowych prenumeratorów "Pomorskiej", ich liczba rosła z kilkunastu do ponad pięćdziesięciu w każdym rejonie. Ludzie go lubią.
Często zwracają się po prostu: - Panie Piotrze.
W czym tkwi urok listonosza Piotra? - Chyba w trzech magicznych słowach: proszę, dziękuję, przepraszam. Nie szczędzę ich ludziom- śmieje się Piotr Wyborski. - Myślę, że każdemu jest miło, gdy człowiek odnosi się do nich grzecznie, z szacunkiem, z uśmiechem na twarzy. Nawet ci, którzy akurat mają gorszy dzień i patrzą na otoczenie wilkiem, robią się sympatyczniejsi - uważa.
Gdy po pracy wraca do domu, czekają go dwie inne miłości: kobiece kółko i muzyka.
- Jestem męskim rodzynkiem w rodzinie. Mam wspaniałą żonę, trzy świetne córki, ukochaną wnuczkę Julię, a na dodatek dwie suczki: "yorkę" Sisi i jamniczkę Dusię - śmieje się listonosz. - Dusia towarzyszy mi w samochodzie. Jest najlepszym stróżem, jakiego znam. Może być okno otwarte, przesyłki na siedzeniu, a nikt ręki do środka auta nie śmie wsunąć - zapewnia.
Z muzyką w jego życiu, to też cała historia. W szkole podstawowej uczył się gry na akordeonie.
- Teraz mój nauczyciel odbiera ode mnie listy i gazetę, bo mieszka w moim rejonie. Wspaniały człowiek. Był nauczycielem w szkole, do której chodziłem. Uczył mnie muzyki i wuefu. Lubię sobie pogawędzić z nim o muzyce - mówi listonosz.
Po szkole podstawowej w życiu Piotra Wyborskiego pojawił się zespół muzyczny, założył go z kolegami w szkole zawodowej, do której chodził.
- Gdy moja żona była moją dziewczyną, kupiłem jej gitarę. Nauczyła się na niej grać i mogliśmy razem muzykować - wyznaje. Teraz też razem muzykują. Towarzyszy im najmłodsza córka Alina.
Koncertują w trójkęw jednym z ciechocińskich sanatoriów, czasem grają na weselach i innych uroczystościach: Piotr Wyborski wyczarowuje najpiękniejsze melodie na keyboardzie, żona Anna prowadzi konferansjerkę i śpiewa, a córka przygrywa na saksofonie altowym.
Ćwiczą w domu. I grę, i śpiew na głosy. Stale powiększają swój repertuar, sięgają po nowości, po to, co najmodniejsze i najchętniej słuchane. Muzykujący listonosz nie potrafi policzyć, ile utworów potrafią zagrać i zaśpiewać. Za dużo tego.

Człowiek zadowolony z życia

Co grają najczęściej?
- Trudno powiedzieć, to zależy od osób, dla których gramy. Żona ma dobre oko. Spojrzy na salę i wie, jak ustawić repertuar. Ale pewne "kawałki" są stałe.
Nie ma imprezy bez piosenki "Żono moja" i bez "Białego tanga". Przynajmniej w Ciecho-cinku. O to zawsze proszą uczestnicy potańcówek. No i chętnie słuchane są utwory cygańskie - tłumaczy pan Piotr.
Jak odnoszą się do tego repertuaru ciechocińscy Romowie?
- Mam nadzieje, że nie mają o to do nas pretensji. Don Vasyl mieszka w moim rejonie. Noszę do niego listy. To bardzo miły człowiek. Jakoś nigdy nie rozmawialiśmy o tym, że śpiewamy piosenki cygańskie. Kto wie, może miałby jakieś uwagi - zastanawia się listonosz.
Piotr Wyborski mówi, że jest człowiekiem zadowolonym z życia, choć nie raz mu dokuczyło. Po cichu ma do siebie pretensje, że zbyt szybko ukończył swoją szkolną edukację. Na szczęście życie tak się potoczyło, że
robi, to co naprawdę lubi
choć listonoszowi do hydraulika-montera, jakim jest z zawodu, dość daleko. Praca listonosza podobno zaspokaja jego ciekawość ludzi i potrzebę rozmów. Ale - jak sam podkreśla - nie samą pracą, choćby najbardziej ukochaną, człowiek żyje.
- Mam wspaniałą rodzinę. Taką na dobre i na złe. Gdy życie dokopuje, wiem że mogę liczyć na wparcie żony i córek. - wyznaje.
A muzyka? - Cóż, to także moja wielka miłość i hobby. Jestem szczęśliwy, że mogę je dzielić z żoną i choć jedną córką, bo gry na instrumentach uczyły się wszystkie trzy, ale tylko Alina wytrwała przy graniu - nie ukrywa Piotr Wyborski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska