https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biednych szpitali już nie ma

Rozmawiała Hanka Sowińska [email protected] tel. 52 32 63 133
fot. sxc
Rozmowa z Wiesławem Kiełbasińskim dyrektorem Kujawsko-Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ w Bydgoszczy.

- Dlaczego pan strajkuje?

- Ja???

- NFZ protestuje do spółki z resortem zdrowia. Mało tego. Publiczny ubezpieczyciel i ministerstwo są winne eutanazji.Tak twierdzi Krzysztof Bukiel, szef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

- Nie znam tej wypowiedzi. Jednak coraz częściej zastanawiam się, czy pan Bukiel naprawdę jest lekarzem.

- Od kilku tygodni słyszymy, że szpitale zamykają oddziały, a na pomoc mogą liczyć wyłącznie pacjenci w stanie zagrożenia życia. Winny temu jest NFZ, bo nie daje pieniędzy. Tak mówi nie tylko szef OZZL.

- Przypomnę ostatnie tygodnie 2008 r. i burzliwą dyskusję o wartości punktu w lecznictwie szpitalnym. Wtedy 51 złotych było za mało. Domagano się 58 złotych, ba, nawet żądano 60 złotych. Pytam, co by się stało, gdyby dziś tyle było? Pieniądze skończyłyby się w czerwcu!
A kto pamięta, że w ubiegłym roku do szpitali w naszym województwie trafiło o ponad 250 mln zł więcej, w tym roku dodatkowo około 50 mln zł? Chciałbym wiedzieć, czy pacjenci to odczuli. Mam wrażenie, że media stają po stronie biednych szpitali. One już biedne nie są. Uważam, że w całej tej awanturze nie chodzi o pieniądze, tylko o to, by usługi wykonywać zgodnie z przyjętymi obyczajami, standardami i rzetelnie, zgodnie z wiedzą medyczną. Tego właśnie brakuje. Dziś decyzje dotyczące świadczeń medycznych podejmują dyrektorzy lecznic - oni mi mówią, co ja mam kupić. Niektórzy lekceważą kontrakt, robiąc nadwykonania, niekiedy naciągane.

- Jakiś przykład?

- Szpital we Włocławku w ogóle nie ma kolejek na zabiegi, z wyjątkiem dwóch oddziałów. Dlaczego zatem tegoroczny kontrakt został w tej placówce przekroczony o 8 mln zł? NFZ ma określony budżet na świadczenia medyczne, pochodzący z naszych składek i nie może wydawać więcej niż ma. Tak samo szpital musi przestrzegać zapisów umowy.
Warto dodać, że jest problem ze wzrastającą refundacją leków. Grypa, która zwykle występuje w styczniu i lutym, przyszła jesienią. To dodatkowy koszt. Nie mogę sięgnąć do kasy szpitali. A może powinienem, bo podobno procedury są przeszacowane. Tak dla prasy wypowiadał się jeden z dyrektorów bydgoskich szpitali...

- W ostatnich latach budżet Funduszu "rósł w siłę, a szpitalom żyło się coraz lepiej". Od kilku tygodni słyszymy, że jest totalny krach.

- Pod koniec roku zawsze było gorzej, bo nadwykonania to stały element systemu ochrony zdrowia. Pytanie: czy muszą być? Czy być powinny? Płacenie za świadczenia wykonane niezgodnie z kontraktem jest niezmiernie niewychowawcze. Szpitale przyzwyczaiły się do tego, że dostawały pieniądze za przekroczone limity. Wykonały plan w ciągu 9 miesięcy, zamiast rozplanować zabiegi na cały rok. Nie jestem lekarzem, ale powtórzę to, co niedawno czytałem w literaturze światowej: podobno co czwarta operacja jest niepotrzebna. Jeśli szpital robi dużo planowych operacji, to może robi je niepotrzebnie...

Mamy w kraju wzrost wykonywanych operacji dysków, bo one są dobrze wycenione. Podobnie jest z dużą liczbą patologii wśród noworodków... Czy jest autentyczna czy tylko do celów rozliczeniowych? Ja się na tym nie znam, jestem tylko płatnikiem.

- Choroba nie wybiera, i nikt - przy zdrowych zmysłach - nie kładzie się na stół operacyjny, jeśli może leczyć się zachowawczo.

- To są bardzo trudne sprawy. Sam zadaję sobie wiele pytań, na które nie znajduję odpowiedzi. Czy chemię niestandardową podawać wszystkim pacjentom cierpiącym na nowotwory, czy tylko tym, co do których jest uzasadnienie medyczne, a w czwartym stadium choroby, gdzie już nie pomoże - według lekarzy - nie dawać? Kłania się standard. Media naciskają, ale my musimy ustalić pewien porządek rzeczy: godzimy się z tym, że jest określona pula, za którą można kupić pewien pakiet usług. Najpierw płacimy za porody i świadczenia ratujące życie. Za resztę -pozostałe.

- Szpital Uniwersytecki nr 1 informował niedawno, że zamyka kilka oddziałów i nie będzie przyjmował chorych.

- To nieprawda. Szpital nadal przyjmuje pacjentów.

- W tej lecznicy, podobnie jak setkach innych, nie było żadnej katastrofy...

- ... tylko źle rozplanowano pieniądze, licząc, że w drugiej połowie roku będą dodatkowe fundusze. Sytuacja powtarza się co roku. Podejrzewam, że to jest wpisane w strategię działania niektórych dyrektorów. Można przecież leczyć taniej, w trybie ambulatoryjnym, ale po co? Lepiej pacjenta położyć, bo za to NFZ dobrze płaci. Pieniądz w wielu wypadkach przesłonił leczenie. Nadużywa się drogiej diagnostyki - tomograf, rezonans, a gdzie rtg? Przecież tam wszystko widać. Tak przynajmniej mówią specjaliści.

- Podejrzewam, że obecny kryzys pogorszy pana stosunki z szefami szpitali. Dotąd kierownictwo Kujawsko-Pomorskiego Funduszu było tylko chwalone.

- Znamy się na dobre i złe. Dzięki temu, że rozmawiamy nasze kontakty są bardzo zdrowe. System jest ciągle zbyt uznaniowy. O tym, kiedy pacjent powinien "trafić na stół" muszą decydować tylko względy medyczne.

- Może dyrektorzy szpitali nie uwierzyli w kryzys, może zlekceważyli ostrzeżenia NFZ, który od początku roku zapowiadał, że nie zapłaci za wszystkie nadwykonania.

- Mechanizm jest taki: chcąc zrealizować kontrakt szpitale przyjmują na początku roku wszystkich chorych. O limitach nikt nie myśli, a najlepiej, jeśli uda się przekroczyć kontrakt. Na koniec roku okazuje się, że jest za mało pieniędzy.

Na każdym, kto jest dopuszczony do pieniędzy NFZ musi, podkreślam - musi! - spoczywać odpowiedzialność racjonalnego ich wydawania. Pamiętajmy, że mamy kryzys. Dyrektor oddziału musi właściwie podzielić pieniądze między placówkami w województwie, szefowie lecznic muszą to zrobić u siebie, a ordynatorzy wydać na najpilniejsze przypadki. Nie może być tak, że szef kliniki mówi: "Przyjmuję wszystkich!", i nie zważa na nic.

Trzeba ponadto zmienić organizację ochrony zdrowia w naszym kraju. Nie my to zrobimy, tylko ustawodawca. Placówki podstawowej opieki medycznej muszą wrócić do tego, co było w ich kompetencjach w trakcie zmian systemu na ubezpieczeniowy w 1999 r. Lekarz podstawowej opieki zdrowotnej musi być przewodnikiem po systemie. Do szpitala natomiast powinien być kierowany tylko ten pacjent, któremu nie można udzielić pomocy w warunkach ambulatoryjnych. Gdyby ta zasada była przestrzegana, byłoby inaczej. Ze względu na dobro pacjentów musimy wszyscy wspólnie do tego dążyć.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska