
Mąkę należy przesiać, aby była jak najbardziej napowietrzona. Najlepiej dodawać ją partiami i mieszać ją delikatnie z mokrymi składnikami. Podobnie postępujemy, jeśli dodajemy kakao. Można użyć miksera na niskich obrotach, ale wtedy ciasto będzie mniej puszyste. Najważniejsze, aby nie zniszczyć piany - im delikatniej, tym lepiej. Nie należy też dodawać proszku do pieczenia - babcie zwykły mawiać, że proszku do pieczenia dodaje do biszkoptu ten, co nie umie go upiec.

Żółtka należy dodawać pojedynczo, każde osobno, delikatnie wmieszać i dopiero wrzucać następne. Jeśli doda się kilka na raz, ich ciężar usunie z piany powietrze i sprawi, że biszkopt nie będzie puszysty. Można też ubić żółtka z połową cukru nad parującą wodą (do rozpuszczenia cukru) i dodawać po łyżce do ubitej piany, każdą dokładnie mieszając, zanim dodamy następną.

Najlepiej, by ciasto biszkoptowe stygło w piekarniku. Krojenie na blaty możliwe jest po całkowitym przestygnięciu, po dobrych kilku godzinach a najlepiej na drugi dzień. By wierzch ciasta był równiejszy, można odwrócić biszkopt od góry nogami i użyć spodu jako górnej warstwy tortu. Piekarnik musi być rozgrzany do wskazanej temperatury jeszcze przed włożeniem do niego ciasta, by masa szybko się ścięła i zachowała kształt o jaki nam chodzi. Zwykle jest to 160 stopni, ale niektóre przepisy podają, że należy ustawić 150 stopni a następnie zwiększyć do 170 stopni.

Jeżeli biszkopt opada już po wyjęciu z piekarnika, świadczy to o jego niedopieczeniu – zbyt krótkim czasie pieczenia, zbyt niskiej temperaturze lub zbyt częstym wietrzeniu piekarnika w czasie, gdy biszkopt się w nim znajdował.