Inowrocławscy radni w podjętej, w październiku 1999 roku, uchwale o sprzedaży gruntów przy ul. Laubitza zapisali, że teren ten "stanowi wizytówkę miasta z uwagi m.in. na znaczną powierzchnię, lokalizację w centrum i przy zbiegu dróg krajowych, co wymaga zagospodarowania jej obiektami o wysokich walorach architektonicznych, dostosowanych do otoczenia." A tym otoczeniem są stare kamienice oraz zabytkowy kościół zwany Ruiną.
I Zarząd Miasta, realizując tę uchwałę, usmażył rajcom market "Leader Price", w którym spadziste dachy o nachyleniu 30 procent, jak przewidywała uchwała, zastąpiło typowe pudło - blaszak, w którym spadziste są tylko daszki nad drzwiami. Żaden z radnych, z opozycji nawet, której nieco zachowało się w mocno lewicowej Radzie Miejskiej, na ten widok nawet nie stęknął. Nie przypomniał też sobie, że w uzasadnieniu uchwały wskazywano, iż wyróżnikiem przetargu nieograniczonego - "poza elementem cenowym" - winien być również "sposób zagospodarowania terenu."
Pieniądze szlag trafił
W planie zagospodarowania terenu grunt przy ul. Laubitza figuruje jako przeznaczony pod zabudowę wielorodzinną, z dopuszczeniem realizacji obiektów usługowo-handlowych. Mniejsza już o to, że tylko głupiec pod mieszkaniówkę może przeznaczyć teren u zbiegu dróg krajowych, którymi całą dobę sunie przez miasto kawalkada samochodów, również ciężarowych. Ale ten właśnie zapis o przeznaczeniu gruntów pozwolił Zarządowi Miasta na zmniejszenie ceny metra kwadratowego ze 180-200 do 80 złotych. Bo - tak tłumaczył inspektorom NIK Marcin Wnuk, ówczesny prezydent Inowrocławia, a obecnie poseł SLD - cena terenu będzie miała wpływ na wartość lokalu mieszkalnego. Argument ten przytoczył w swym uzasadnieniu umorzenia dochodzenia inowrocławski prokurator.
Sęk jednak w tym, że dotąd wybudowano tylko market "Leader Price". Budynek mieszkalno-administracyjny, jeżeli powstanie, będzie już tylko kwiatkiem do kożucha. Po co więc mydlono oczy mieszkaniówką? Trzeba było sprzedać grunt jak najdrożej, pod market, który i tak powstał, i za zarobione w ten sposób pieniądze wybudować tanie lokale komunalne na okalających centrum miasta osiedlach mieszkaniowych. A komunalnych w biednym Inowrocławiu brakuje przecież od lat. Byłyby one miejskie, a nie prywatne, jeżeli oczywiście zwycięzca przetargu je obok marketu postawi. Któż jednak zechce kupić drogie M przy ruchliwym skrzyżowaniu dróg i obok marketu "Leader Price"?
Przetargi, przetargi...
Pierwszy miasto rozpisało w połowie roku 2000. Cena wywoławcza - 802.120 zł. Firma J.B.M. z Torunia zaoferowała 1,2 mln, tyle samo Biuro Doradztwa "REAL" z Torunia oraz Pierwszy Dom Budowlany Warszawa spółka z o.o. z Poznania, który oferował 2,2 mln plus 200 tys. zł na cele społeczne. Komisja przetargowa nie wybrała nikogo. Jesienią tego samego roku rozpisano drugi przetarg. Miasto odrzuciło poznańską firmę, która podwyższyła cenę podstawową do 2,4 mln zł. Z przyczyn formalnych: brakowało drugiego podpisu członka zarządu firmy. Komisja wybrała toruński REAL i sprzedała grunt za... 1,25 mln zł. Czyli o połowę taniej niż oferowała firma z Poznania. Prezydent Wnuk tłumaczył mi wtedy, że ważne są nie tyle pieniądze, co koncepcja zagospodarowania terenu...
REAL jednak nie kupił ziemi dla siebie, tylko dla Domów Towarowych "Casino" w Warszawie, które stawiają w Polsce sieć marketów "Geant" i "Leader Price". Bo ta firma zagraniczna nie mogła bez zgody ministerstwa kupić nawet piędzi polskiej ziemi. I zanim miasto rozstrzygnęło przetarg, "Real" już podpisał z "Casino" umowę przedwstępną za cenę... wyższą, niż oferowała miastu poznańska spółka...
Mógł zarobić Inowrocław, a zarobił "Real".
Trudno mieć o to pretensje do "Reala", którego właścicielka wydzierżawiła obiekty Domom Towarowym "Casino" do 31 lipca 2026 roku... Od pani Anieli Sz. Zarząd Miasta powinien uczyć się kapitalizmu i zarabiania pieniędzy. Zastanawia tylko: toruńska spółka, podpisując wspomnianą umowę przedwstępną, czyli sprzedając skórę na niedźwiedziu, grała z "Casino" niczym na giełdzie czy też na 100 procent była pewna swej wygranej? Na to pytanie nie odpowiedzieli dotąd ani prokuratorzy, ani inspektorzy NIK. To też pole do myślenia dla inowrocławskich rajców.
Ci od sieci "Minimal" - wielcy z firmy Pierwszy Dom Budowlany Warszawa - z przegraną, z niewielkim i nieznanym toruńskim Biurem Doradztwa "Real", nie mogą pogodzić się do dziś. Ślą do prokuratury doniesienia o popełnieniu przestępstwa przez Zarząd Miasta, który zdaniem skarżących się działał na szkodę miasta. I do wojewody - o stwierdzenie z urzędu nieważności decyzji podjętych przez Starostwo Powiatowe...
Zdaniem poznańskiej firmy - naruszony został regulamin przetargu. Wygrała go spółka "Real", ale właścicielem gruntu została nie firma, tylko jej właścicielka - Aniela Sz. I to wygrywający przetarg powinien być - tak głosił regulamin - bezpośrednim realizatorem inwestycji, a zostały nim Domy Towarowe "Casino". W umowie notarialnej, którą w imieniu miasta podpisali ówcześni prezydenci Marcin Wnuk i Ryszard Domański, zabrakło zapisu o karach umownych (2 mln zł) w przypadku odstąpienia od umowy... Błędy w przetargu dostrzegli inspektorzy NIK, ale prokurator nazwał je "nadinterpretacją".
Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu dwa razy umarzała postępowanie. Za każdym razem firma poznańska składała w Prokuraturze Okręgowej w Bydgoszczy zażalenia. Ostatnie - w zeszłym miesiącu. W ubiegłym tygodniu wojewoda kujawsko-pomorski - po kolejnych doniesieniach firmy poznańskiej - wydał z urzędu decyzję o unieważnieniu pozwolenia na budowę marketu przez Domy Towarowe "Casino". Zdaniem wojewody - starosta inowrocławski wydał je z naruszeniem prawa...
A market "Leader Price" już przecież stoi i funkcjonuje.... "Na niniejszą decyzję przysługuje stronie prawo wniesienia odwołania w terminie 14 dni od jej doręczenia" - napisał wojewoda. Tak więc to nie koniec batalii o inowrocławski market.
