Przypomnijmy - w poniedziałkowym wydaniu "Pomorskiej" pisaliśmy o pacjentce, która nie uzyskała pomocy w szpitalu im. Biziela.
Pani Magdalena, o której mowa, od lat cierpi z powodu migreny. Bardzo silnym bólom głowy towarzyszą nudności, drętwienie prawej ręki, a nawet utrata przytomności. Do kolejnego ataku choroby doszło w miniony czwartek. Narzeczony bydgoszczanki zawiózł ją na ostry dyżur do "Biziela". - Za każdym razem tak robię, ponieważ wizyty w przychodni i tak kończyły się wzywaniem karetki - opowiada pan Jurand.
Przeczytaj też: Skandal! "Biziel" nie udzielił pomocy słabnącej pacjentce?
Dotychczas problemów z uzyskaniem pomocy w szpitalu nie było. Niestety, o ostatniej wizycie w izbie przyjęć przyszli małżonkowie zapomną nieprędko. - Dyżurująca lekarka powiedziała, że nie przyjmie nas bez skierowania - wyjaśnia pan Jurand. - Tymczasem Magda osuwała się już na ziemię.
Z relacji bydgoszczanina wynika, że w tym czasie na izbie przyjęć nie było wielu pacjentów. - Zadzwoniłem na pogotowie, ale nikt nie umiał mi pomóc - opowiada mężczyzna.
W końcu zawiózł narzeczoną do szpitala miejskiego, gdzie z pomocą ochroniarza wniósł panią Magdalenę na izbę przyjęć. Kobieta dostała silne leki przeciwbólowe i po dwóch godzinach opuściła szpital.
Zdaniem dyrekcji "Biziela" pacjentkę poinformowano o konieczności czekania na pomoc medyczną, bo jej życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. - A w tym czasie na oddziale ratunkowym przebywały osoby w o wiele gorszym stanie - wyjaśnia Kamila Wiecińska, rzeczniczka placówki. Jak dodaje, ostatnia wizyta pani Magdy w "Bizielu" miała miejsce 8 maja tego roku. - Pacjentka została skonsultowana przez specjalistę neurologa - mówi Kamila Wiecińska. - Przepisano jej też lekarstwa, ale z przeprowadzonego wywiadu wynika,że ich nie wykupiła.
Czytaj e-wydanie »