https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Biznes bez magistra

Agnieszka Romanowicz
Od rzemieślników wymagamy przede wszystkim znajomości fachu. Zajmujący się szkolnictwem zawodowym mówią zgodnie - dwa lata to za mało.
Od rzemieślników wymagamy przede wszystkim znajomości fachu. Zajmujący się szkolnictwem zawodowym mówią zgodnie - dwa lata to za mało. Fot. Andrzej Bartniak
Reforma szkolnictwa zawodowego nie jest w smak rzemieślnikom. - Im mniej godzin na naukę zawodu, tym gorzej - twierdzą.

Program nauczania w pierwszym roku szkoły zawodowej ma być identyczny jak w liceach czy technikach. Uczniowie zawodówki przeczytają też te same lektury. Nauka zawodu rozpocznie się dopiero w drugiej klasie, ale będzie dominować.

Zrezygnują z praktyk

Nie uśmiecha się to mistrzom. - Przez dwa lata nie da się dobrze wyuczyć zawodu - twierdzi Maksymilian Rostankowski, kierownik Cechu Rzemieślniczego i Przemysłowo-Handlowego w Świeciu. - Rzemieślnicy będą się wycofywać z kształcenia uczniów. Nie zechcą ryzykować utraty dobrej opinii. Bo można ją stracić, wypuszczając na rynek pracy kogoś, kto zdążył rozebrać silnik, ale nie miał już czasu go złożyć. Co z niego będzie za mechanik?
Jednak MEN obiecuje, że specjalizacja zawodowa ma być intensywna. Tłumaczą przy tym, że program ogólny w klasie pierwszej może przyciągnąć do zawodówek gimnazjalistów, którzy - choć przeciętni, a czasem wręcz słabi w nauce - pchają się do liceów lub techników.

Doradzą, czym warto się zająć?

W efekcie, brakuje fachowców. Zgadza się z tym Rostan-kowski. - W tym roku wyszkoliliśmy zaledwie pięciu murarzy! - grzmi szef Cechu. - To dobitnie świadczy o tym, ilu robotników - autentycznie wykwalifikowanych - pracuje w polskim budownictwie.
Rozważny, zdaniem rzemieślników, wydaje się projekt uruchomienia w zawodówkach centrów, doradzających młodzieży, jakie profesje są najpotrzebniejsze na lokalnym rynku pracy. - Już dziś można to zorganizować - twierdzi Rostankowski. - Mamy doradców zawodowych, którzy regularnie mogliby spotykać się z uczniami. Ale przecież nie będą tego robić za darmo.

Dobrze zarabiają

MEN i rzemieślnicy zgadzają się z jednym: źle, że zawodówki straciły na popularności. - Zupełnie tego nie rozumiem. Większość przedsiębiorców zrzeszonych w Cechu jest po zawodówce. I bardzo dobrze sobie radzą - podkreśla Rostankowski.
S ukcesy rzemieślników powinny być dla uczniów lepszą zachętą niż reforma w zawodówkach. Może problem tkwi w rodzicach, którzy za bardzo chcą mieć dzieci - inżynierów i magistrów?

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

m
mieszkaniec
Moim zdaniem problem polega zupełnie na czym innym. W naszym systemie edukacji brakuje odpowiednich nauczycieli, którzy swoją fachowością i autorytetem potrafią wykształcić kolejne pokolenie. Krótko mówiąc kiepski mistrz nie wyszkoli dobrego ucznia. Często młodzi ludzie pełni zapału trafiają do takiego ,,fachowca,, i już od początku zrażają się do profesji, którą mają wykonywać przez całe życie. Zamiast praktycznej nauki jest sprzątanie i proste prace fizyczne, które bez znaczenia czy odbywać będą się dwa czy trzy lata. Podobnie wyglądają zajęcia praktyczne w szkołach średnich i na studiach. Trzeba mieć mnóstwo szczęścia żeby trafić na nauczyciela, który ma odpowiednią wiedzę, chce i umie ją przekazać.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska