Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błażej Torański, pisarz i publicysta: - To jest literatura faktu, anatomia zła

Grażyna Rakowicz
Rozmawiamy z Błażejem Torańskim, pisarzem, publicystą i dziennikarzem, autorem m.in. książki "Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol”.
Rozmawiamy z Błażejem Torańskim, pisarzem, publicystą i dziennikarzem, autorem m.in. książki "Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol”. Krzysztof Kalinowski
- To nie są książki naukowe. To jest literatura faktu. Anatomia zła. Zapis stanów świadomości. Obie książki miały na celu wstrząśnięcie sumieniami i wprowadzenia tego tematu do powszechnej świadomości Polaków. Aby ten obóz upamiętnić na miarę Yad Vashem- mówi w rozmowie z „Gazetą Pomorską” Błażej Torański, pisarz, publicysta i dziennikarz, autor m.in. książki "Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol”.

Jaki związek z Kujawsko-Pomorskiem ma Twoja ostatnia książka „Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol” czyli o niemieckim obozie koncentracyjnym dla dzieci w Łodzi, do 16 lat?
Z Pomorza i Kujaw, jak i ze Śląska, Wielkopolski, okolic Łodzi i Mazowsza najwięcej małoletnich więźniów trafiało do Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheit-spolizei in Litzmannstadt. Poza tym, wachmanka Eugenia Pol - skazana przez Sąd Wojewódzki w Łodzi na 25 lat więzienia, odsiadywała karę w bydgoskim Fordonie. Prokurator zarzucał jej „bestialskie zabójstwa” sześciu więźniarek, ale w procesach poszlakowych nigdy jej tego nie udowodniono, a sama do niczego się nie przyznała. W „Kacie polskich dzieci” cytuję rozmowę, jaką w marcu 1985 roku przeprowadził z Eugenią Pol - na antenie Radia PiK, ówczesny dziennikarz rozgłośni, obecnie wicemarszałek województwa Zbigniew Ostrowski. „Nie jestem mordercą. Nigdy w życiu” – mówiła w tym wywiadzie, bo jak mantrę powtarzała, że jest niewinna. To był jej piętnasty rok więzienia. Wyszła na wolność w 1989 roku, przed upływem kary.

W jakich warunkach dzieci żyły w tym obozie?
Oficjalnie był to Prewencyjny Obóz Policji Bezpieczeństwa dla Młodzieży Polskiej w Łodzi, ale faktycznie miał cechy obozu koncentracyjnego, izolacyjnego w którym dzieci zmuszano do niewolniczej pracy od świtu do nocy. To był element dalekosiężnego planu: likwidacji Polaków i Słowian. Ale wcześniej - doprowadzenia do wyrwy demograficznej. Aby nastoletnie dziewczynki, kiedy staną się dojrzałymi kobietami, nie mogły rodzić albo wydawały na świat ludzkie rośliny. Tak się stało. Śmiertelnego wroga, jakim dla Niemców byli Polacy, najboleśniej można było ugodzić uderzając w najbardziej bezbronną i wrażliwą tkankę: w dzieci. Elit patriotycznych i intelektualnych. Gdy rodzice walczyli na frontach drugiej wojny światowej lub w podziemiu, siedzieli w oflagach lub w obozach śmierci to ich dzieci stawały się więźniami obozu koncentracyjnego za polskość, za tychże rodziców, za nic… Z dnia na dzień Niemcy, potomkowie Goethego i Schillera, odzierali je z wolności, godności, bezpieczeństwa i zarzucali zbrodnie, jakich nie popełniły. Obóz przy ulicy Przemysłowej w Łodzi był hitlerowskim Alcatraz. Powstał na pięciu hektarach żydowskiego Getta. Nie było tam krematorium ani cyklonu B. Nie strzelano dzieciom w tył głowy, ale znęcano się nad nimi fizycznie i psychicznie. Terroryzowano. Regularnie bito i głodzono. Jedzenie było przedmiotem ich niekończących się rozmów, marzeń i snów. Nie było ptaków i szczurów, bo dzieci zjadały wszystko. Hodowanym przez Niemców świniom podkradały parujące ziemniaki. Z głodu obgryzały sobie dłonie, a kiedy z kotła wylała się zupa, zlizywały ją z ziemi. Na kolacje i śniadania dostawały bowiem kromkę ciemnego pieczywa i kubek lury: czasami kawy zbożowej, czasami wody ugotowanej na kasztanach. Na obiad do metalowych misek wlewano im chochlę zupy ugotowanej na zgniłej brukwi lub martwej koninie. Na dnie misek były larwy, robaki albo metalowe gwoździe.

Dlaczego Twój wybór padł na tę strażniczkę więzienną, która dzieci traktowała okrutnie, terrorem psychicznym i fizycznym?
W mojej ocenie Eugenia Pol to postać złożona. Pochodziła z niemiecko-śląsko-polskiej rodziny. Volkslistę przyjęła mając osiemnaście lat i osiem miesięcy. Podpisała się na niej nietypowo: Eugienie Pohl. Świadkowie w jej procesie opowiadali o straszliwych zbrodniach. Żaden z komendantów nie poniósł odpowiedzialności za zbrodnie popełnione w obozie. Tylko czwórka wachmanów. W listopadzie 1945 roku powieszono Sydonię (Isoldę) Bayer, zwaną „doktor Frau”, która lizolem polewała dzieciom otwarte rany. W styczniu 1946 taki sam los spotkał esesmana Edwarda Augusta, degenerata i alkoholika, który bił i kopał dzieci w najczulsze miejsca, topił w beczułce z wodą, gasił na piersiach więźniów papierosy. Folksdojcz i pracownik niemieckiej policji bezpieczeństwa Teodor Busch w lipcu 1946 roku został zakatowany w celi łęczyckiego więzienia przez współwięźniów. Nie doczekał procesu, choć akt oskarżenia był już sporządzony.

W obozie tym Eugenia Pol zabijała dzieci na raty, a jak skończyła swoje życie?
Po wojnie w Wojskowej Komendzie Uzupełnień zarejestrowała się jako Eugenia Polówna, a potem konsekwentnie używała polskiej pisowni nazwiska. W ten sposób zacierała za sobą ślady. W latach 1945-49 sędzia Sabina Krzyżanowska prowadziła śledztwo w jej sprawie, ale z Urzędu Bezpieczeństwa i Biura Ewidencji Ludności dostała odpowiedź, że „Pohl nie jest zameldowana w Łodzi”. Tymczasem była wachmanka stale mieszkała przy Chełmońskiego 16 A i przez długie lata nikt jej nie niepokoił. Czasami tylko, mijając na ulicy byłą więźniarkę zamiast „dzień dobry” usłyszała „świnia”. Szybko zyskała parasol ochronny ze strony komunistycznego państwa, zwłaszcza organizacji ZboWiD, gdzie opiniowała wnioski byłych więźniów o wstąpienie do niej. W 1956 roku, na kilkanaście lat została intendentką w żłobku Zakładów Przemysłu Bawełnianego im. Armii Ludowej. Wymiar sprawiedliwości dopadł ją dopiero w grudniu 1970 roku. A w procesach poszlakowych, sąd skazał na 25 lat więzienia. Zmarła w 2003. Na rodzinnym grobie wszyscy Polowie mają polską pisownię nazwiska.

Tej książki, ze względu na drastyczne sceny nie czyta się łatwo…
Powiem wprost: tej książki nie da się czytać. Jest zapisem anatomii zła. Musiałem ją tak napisać, aby wstrząsnąć sumieniami. Wydawca opublikował na okładce cytaty. „Na apelu zapytano nas, kto czuje głód i nas wystąpiło czworo. Dano nam żywe myszy i wpychano w usta” - zeznawała Maria Gapińska. Maria Delebis-Jakólska zapamiętała: „Kiedyś wylałam farbę i za to Pol mnie skatowała. Pod budynkiem była piwnica i tam zrobiono karcer. Jak mnie zamknięto, to szczury mi nogi obgryzły”. Jan Prusinowski zeznawał pod przysięgą o Edwardzie Auguście i Eugenii Pol: „Polecił mi zebrać kał do miski, w której przyniesiono mi jedzenie, i siłą podniósł mi ją do ust. Pol uderzyła mnie z tyłu głowy tak, że twarz wpadła mi do miski, a kał do ust. Pilnowali, żebym zjadł, co wydaliłem”. Musiałem wyłączyć empatię i zachować się jak chirurg, który musi ratować życie pacjenta nie myśląc o tym, czy jest to jego ojciec, premier czy hydraulik.

Jak „Kata polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol” odebrali czytelnicy?
Czytam wszystkie opinie, ale najważniejsi są dla mnie czytelnicy. Zacytuję, co napisali. „Wstrząsający zapis procesu zła. Książka niezwykła, przenikająca świadomość. Świetna literatura faktu”. „Kat polskich dzieci. Opowieść o Eugenii Pol” to wstrząsająca książka o kobiecie, która była potworem w ludzkiej skórze. Czytelnika drażnić mogą liczne powtórzenia, których dopuszcza się autor. W niczym to jednak nie zmienia ogólnej wymowy recenzowanego tytułu. Jest to doprawdy porażająca i przerażająca książka. Książka traktująca o tym, jak „cywilizowani i praworządni” Niemcy traktowali polskie dzieci”. Niestety, pojawiły się też w sieci ze dwa anonimowe przykłady mowy nienawiści. Mój wydawca uważa, że to jest dowód na sukces. Ale ja coraz bardziej dojrzewam do przekonania, jakie wyraził brytyjski dramaturg Christopher Hampton: "Pytać twórcę o to, co myśli o krytyce, to jakby pytać słup latarni o to, co czuje wobec psów".

Opowieść o Eugenii Pol jest taką naturalną kontynuacją projektu, nad którym pracujesz od czterech lat. Dokumentując wszystkie tragiczne wydarzenia młodych ludzi, podczas II wojny światowej. Co jest celem tych książek?
To nie są książki naukowe. To jest literatura faktu. Anatomia zła. Zapis stanów świadomości. Obie książki miały na celu wstrząśnięcie sumieniami i wprowadzenia tego tematu do powszechnej świadomości Polaków. Aby ten obóz upamiętnić na miarę Yad Vashem.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska