https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Błoto po kostki

Andrzej Bartniak
Alojzy Piotrowski od ponad tygodnia nie może dostać się na swoją zalaną działkę
Alojzy Piotrowski od ponad tygodnia nie może dostać się na swoją zalaną działkę
Wielu działkowiczów świeckiego "Cukrownika" w tym roku nie będzie cieszyć się własnymi warzywami i owocami. Ba! Niektórzy od dłuższego czasu nie mogą nawet dostać się na swoją parcelę, bo poziom wody przekracza pół metra.

Najstarsze ogrody działkowe w Świeciu próbują bronić się przed coraz wyższym poziomem wód gruntowych. Im bliżej wału chroniącego przed rozlewiskiem Wisły, tym gorzej. Właściciele najbardziej zagrożonych działek opróżnili altany z przedmiotów, którym mogłaby zaszkodzić woda. To praktycznie wszystko, co mogli zrobić. Obłożenie podnóża wału folią i workami z piaskiem zapobiega przesiąkom, ale nie ma żadnego wpływu na to, co dzieje się w wodą gruntową. Ta w większym lub mniejszym stopniu podtopiła kilkadziesiąt działek. Od pewnego czasu zalana jest również droga prowadząca w kierunku wału.
Niemal codziennie sytuację w "Cukrowniku" kontroluje Alojzy Piotrowski. Na razie może to robić tylko z pewnej odległości, bo na na jego działce od tygodnia poziom wody nie spada poniżej 30-40 cm. - Mogę już zapomnieć o warzywach - ubolewa mężczyzna. - A taką miałem zawsze ładną marchewkę i pietruszkę.
Najbardziej żal mu jednak rybek. - Myślę, że w oczku wodnym nie mam już żadnego karaska - mówi zasmucony. - Pewnie gdzieś tu pływają - wskazuje rozlewisko w pobliżu świetlicy. - Ale co tam moje rybki i warzywa? Na południu ludzie stracili cały dobytek. My za miesiąc dojdziemy do siebie, a oni jeszcze długo będą pamiętać tę wiosnę jako najgorszą w ich życiu.

Błoto po kostki

Zwykle o tej porze działki tętnią życiem. W tym roku jest inaczej. Nawet tam, gdzie nie widać lustra wody, grunt jest na tyle grząski, że nie sposób po nim chodzić. Chyba, że chce się zaryzykować zapadnięcie się po kostki w błocie. Chociaż najbardziej zagorzali ogrodnicy nie potrafią się powstrzymać przed odwiedzaniem swojego ukochanego skrawka ziemi, z którym jak np. Piotr Raiński, związani są od 40 lat. Przed kilkoma dniami, wraz z obniżającym się poziomem Wisły z jego ziemi znikła woda. Wyraźnie ją jednak czuć, gdy stąpa się po rozmiękłym trawniku. - Pamiętam, że w latach 70. zdarzyła się podobna powódź, ale nie trwało to tak długo jak teraz - wspomina spoglądając z troską na poskręcane z nadmiaru wody liście malin. - Dobrze, że chociaż pomidorom w foli nic złego się nie stało.
Na razie nie wiadomo, kiedy działkowcy odetchną z ulgą przy grillu. - W czwartek lub piątek oczekujemy kolejnej fali - zapowiada Paweł Puchowski, rzecznik Komendy Powiatowej PSP. - Na razie nie sposób oszacować jej rozmiary.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska