https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

...bo to jest miłość

Agnieszka Szynkowska [email protected]
Magda i Maciek Gałczyńscy
Magda i Maciek Gałczyńscy Fot. Autorka
Na własne wesele pracowali przez całe wakacje. Mają po dwadzieścia jeden lat, studiują, mieszkają w akademiku.

Nie planują dalekiej przyszłości. Wiedzą jednak jedno: przez życie chcą iść razem. Magda i Maciej Gałczyńscy.

Październik, dwa i pół roku temu. Oboje właśnie rozpoczęli studia. Maciej mieszkał w akademickiej bursie Caritasu w Przysieku, wprowadziła się tam Magda. - Gdy pierwszy raz zobaczyłam Maćka, stał z gitarą, miał koszulkę napisem "Woodstock“. Poszłam pokazać koleżance kuchnię, a on krzyknął: witamy! - wspomina Magda. - To nie była miłość od pierwszego wejrzenia - śmieje się Maciek.

Ale zacznijmy od początku...
Magda ma 21 lat. Studiuje biologię (III rok) na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Pochodzi z Oleszna koło Włocławka.
Maciej jest jej rówieśnikiem. Uczy się na II roku automatyki i robotyki - Wydział Fizyki UMK. Wychował się w Policach pod Szczecinem.

I się zaczęło...

Magda mieszkała w bursie w pokoju z koleżanką. Kuchnia była jedna, w męskiej części bursy. - Robiłyśmy obiad. Dopiero co wyrwałyśmy się z domu. Ugotowałyśmy za dużo. Maciej z kolegą wprosili się na obiad. Wszystko nam zjedli - śmieje się Magda.

Kolejne spotkanie. Maciej pożyczył od księdza laptopa. Z domu przywiózł mnóstwo płyt. Zaprosił Magdę. - Siedziałam u niego sześć godzin, do czwartej nad ranem... Chociaż bursa była podzielona na część męską i damską, nikt nas nie pilnował. Raz tylko zakonnica się zdziwiła, że chłopcy siedzą u nas tak długo.
Razem spacerowali, rozmawiali. Było fajnie: mnóstwo drzew, zieleni. - Dowiedziałam się wtedy, że Maciej wiele czasu spędza przy komputerach... - mówi Magda.
Sylwestra spędzili już razem.

"Ten“ dzień już blisko

Po roku wynajęli wspólnie dużą kawalerkę z aneksem kuchennym na toruńskim Rubinkowie.
Nadeszły "Walentynki“. Wcześniej rozmawiali o zaręczynach, ślubie. Magda: - "Tego“ dnia Maciej przyjechał z Polic. Zapalił świece, uklęknął. Trzymał kwiaty i pierścionek. Zapytał, czy za niego wyjdę. Nie płakałam... Z radości to ja się śmieję, a płaczę tylko, jak nie zdam egzaminu...
Maciej: - Powiedziałem mamie, że potrzebuję zapomogi, bo chcę kupić pierścionek zaręczynowy. Gdy to usłyszała, roześmiała się od ucha do ucha. Jej jedyny syn się żeni... Razem chodziliśmy szukać pierścionka, pieniądze dał mi tata.
I jeszcze oficjalne zaręczyny. Młodzi pojechali do rodziców Magdy. - Wręczyłem kwiaty jej mamie, a z przyszłym teściem wypiłem winko. Nie mieli do mnie żadnych zastrzeżeń.
Nie wszyscy tak zareagowali. Znajomi myśleli, że Magda jest w ciąży. Nie była. Po prostu była zakochana. - Dostałem białej gorączki, gdy zadzwonił do mnie dziadek, którego widuję raz na dziesięć lat. Spytał: No i co, na dziecko cię wzięła? - wspomina Maciej.
Magda: - Nikt nas nie próbował namawiać do zmiany decyzji o ślubie. Rodzice chcieli nam pomóc. Uświadamiali, że na początku może być ciężko. Jeżeli po dwóch latach bycia parą chcemy być razem, to już będziemy.
Przez całe wakacje pracowali na wesele. Magda sprzątała mieszkania, Maciej zatrudnił się jako ochroniarz w centrum handlowym w Szczecinie. Mieszkali z jego rodzicami w Policach. - Brakowało nam pieniędzy. Nie wiedzieliśmy czy robić mały ślub, czy wielkie przyjęcie. Zdecydowaliśmy się na kameralny - wspomina Maciej. A Magda dodaje: - Pomogli nam rodzice. Bez nich musielibyśmy czekać.
Suknię ślubną wybrała mama Maćka. - Zadzwoniła do mnie i mówi: kupię ci śliczną sukienkę! Ale ja chciałam najpierw przymierzyć. Okazała się idealna. Koloru ecru, na ramiączkach, z długim welonem. We włosach pomarańczowa róża. Taki sam kwiat Maciej przypiął do garnituru.

Powiedzieli sobie "tak“

16 wrzesień 2006 - dzień ślubu. Najpierw cywilny, potem w kościele. Wszystko w Toruniu. Na kilka wynajęli wtedy pokoje w akademiku UMK nr 12. Tam też nocowały ich rodziny, które przyjechały na wesele. - Rodzice nas pobłogosławili. Wszystkie kobiety zaczęły płakać - śmieje się Maciej.
- Przejechaliśmy pięćdziesiąt kilometrów i część balonów, którymi przystrojony był nasz samochód, fru... zleciało. I tak dobrze, że bukiet został - śmieje się Magda.
Mają co wspominać. Maciej: - Staliśmy już w urzędzie stanu cywilnego przygotowani do ślubu. Pani, która miała nam go udzielić poprosiła o dowody osobiste. Magda zapytała: jakie dowody? Za pięć minut ślub, a nie mamy dokumentów. Kierowca musiał po nie wracać do akademika.
Ślub kościelny wzięli w parafii pod wezwaniem Chrystusa Króla w Toruniu. - Mieliśmy szczęście, bo przed nami też był ślub i kościół był już udekorowany.
Mieliśmy to gratis - śmieją się.
Na wesele gości zaprosili do... bursy w Przysieku. Magda z koleżanką ozdobiły salę. Maciej przygotował płyty, które puszczał z laptopa. - Tylko jedzenie i obsługa były zamówione - opowiada.

Uczelnia pomaga

Mieszkają razem w akademiku UMK nr 10 w Toruniu. Mały pokój, dwa łóżka, biurko, komputer. Kuchnię dzielą z mieszkającą obok inną parą.
Do niedawna Maciej pracował jako ochroniarz w Empiku. Nie mógł jednak poświęcić na naukę tyle czasu, ile powinien. Teraz pracuje tylko Magda. Dorabia sprzątając.
Pomaga im uczelnia. Co miesiąc dostają dofinansowanie do mieszkania - łącznie 400 zł miesięcznie. Płacą z tego za pokój w domu studenckim. Nie muszą wydawać dodatkowo na wodę, prąd, ogrzewanie czy internet. Ona dostaje jeszcze stypendium socjalne, a on na wyżywienie i mieszkanie. Co miesiąc po zapłaceniu za pokój zostaje na życie około 200 zł. - Pomagają nam rodzice. Nie ma innego wyjścia - ocenia Maciej.
Pieniędzmi rządzą razem. - Jeśli na coś odkładamy, to ja decyduję, co zakupić. Codziennymi wydatkami rządzi Magda - mówi Maciej. Ostatnio uzbierali na cyfrowy aparat fotograficzny.
Oszczędzają, ale stać ich na drobne przyjemności: na bluzki (Magda uwielbia je kupować), na wyjścia ze znajomymi do pubu.

W domu wszystko razem

Dzielą się domowymi obowiązkami. Jeśli obiad robi Magda, Maciej zmywa. Lubią gotować domowe zupy. Jeśli nie mają czasu jedzą po prostu kanapki albo zupki chińskie. Maciej odkurza pokój. - A jak Magda ma lenia, to wszystko ja robię - żartuje.
Czasem się kłócą, ale tylko o drobnostki i tak, żeby za chwilę się pogodzić.
- Staramy się za bardzo nie wybiegać w przyszłość. Nie chcemy się martwić, na przykład tym, gdzie będziemy mieszkać po studiach. Maciej chce teraz odrobić wojsko, a ja pojadę z siostrą do Wielkiej Brytanii. Może wyjedziemy potem z mężem do pracy do Anglii lub Irlandii? - mówi Magda.
Na razie nie planują dzieci. Nie chcą ich wychowywać w akademiku.

Znają się na wylot

Jak wiele o sobie wiedzą? Ulubiony owoc Magdy? - Jabłko - odpowiada jej mąż. Ile Maciej chciałby mieć dzieci? - Troje - opowiada bez wahania Magda. W jakim miejscu chciałby mieszkać? - Gdziekolwiek, byle, by było tam pięknie - kolejna bezbłędna odpowiedź. Tylko na pytanie o znak zodiaku żony Maciej nie potrafi odpowiedzieć. Ale to akurat nie jest najważniejsze...

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska