Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bojkot za biznes z Rosją? Ekspert: "Łatwo rzucać hasłami, gdy nie dotyczy to naszych pieniędzy!"

Agnieszka Domka-Rybka
Agnieszka Domka-Rybka
Protest przed sklepem Auchan w związku z nie wycofaniem się firmy z Rosji.
Protest przed sklepem Auchan w związku z nie wycofaniem się firmy z Rosji. Konrad Kozłowski
Firmy, które nie wycofały się z Rosji, zbierają teraz spore cięgi. Niedawno grupa protestujących przed Toruńskimi Zakładami Materiałów Opatrunkowych, czyli siedzibą producenta takich znanych marek, jak m.in. bella, happy, seni czy eva natura, wezwała TZMO do zaprzestania sprzedaży towarów narodowi wspierającemu putinowską agresję. Nasz ekspert: - Nikt z nas nie popiera tej wojny, ale łatwo rzucać hasłami o bojkocie, gdy nie dotyczy to naszych pieniędzy.

Przedsiębiorcy, którzy od lat daprowadzą interesy w Federacji Rosyjskiej znaleźli się w trudnej sytuacji. Na pewno nie popierają ataku Rosji na Ukrainę, ale również muszą zapewnić ciągłość produkcji i pracy w zakładach będących często ich całym życiem. Ponadto mocno tracą wizerunkowo, jeśli wciąż są obecni na tym rynku. Nie jest więc łatwo znaleźć złoty środek i zadowolić wszystkich jednocześnie.

Dla inwestora Polska to kraj przyfrontowy

- Łatwo rzucać slogany i szumnie nawoływać do bojkotu, ale ten powinny jednak poprzedzić szersze analizy wszystkich konsekwencji - uważa Mirosław Ślachciak, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw. - Mam na myśli wyliczenia pokazujące, jak bojkot wpłynie na Rosję, a jak na nasz kraj. Niestety, takich analiz brak. Są za to hasła nawołujące do bojkotu. Łatwo powiedzieć "omijajcie te firmy z daleka", gdy nie chodzi o nasze pieniądze, a kogoś innego. Gdybyśmy sami mieli stracić, to już tak chętni do
bojkotu byśmy nie byli.

Według Ślachciaka, sprawa jest bardzo delikatna: - Rozmawiałem z przedsiębiorcami, których łączą biznesy z Rosjanami i Białorusinami. Boją się oficjalnie przyznać, jakie mają teraz problemy. Właściciel jednej z firm powiedział mi, że przez sankcje nie może już kupować surowca na Białorusi, a jest on niezbędny w produkcji. Nagłośnienie sprawy to gwarantowane osłabienie negocjacji z innym dostawcą tego samego surowca. Jestem pewien, że gdyby takie informacje wyciekły np. do dostawców z Chin, ceny u nich od razu poszłyby w górę o 30, a może nawet i 100 procent. A reakcja banków? Każdy sygnał o jakichkolwiek kłopotach w biznesie może oznaczać brak szans na zewnętrzne finansowanie lub nawet wypowiedzenie już realizowanej umowy kredytowej. Trzeba też wziąć pod uwagę, że zagraniczni inwestorzy nie będą chcieli lokować u nas pieniędzy, gdy w świat poszły wieści, że Polska również może być zagrożona. Dlatego bądźmy bardziej ostrożni ze ślepym potępianiem firm.

- Inwestorzy traktują Polskę jak kraj przyfrontowy - twierdzi także ekonomista Marek Zuber. - Ryzyko z nami związane wzrosło. I to jest pierwszy powód na przykład tego, że złoty traci. Możemy sobie różne rzeczy opowiadać, ale wciąż nie jesteśmy tak traktowani, jak Wielka Brytania czy Niemcy. Wciąż do takiej wielkości gospodarki, jej stabilności i do takiego bogactwa nam trochę brakuje.

A tak wygląda druga strona medalu wycofywania ze sklepowych półek w Polsce rosyjskich produktów. - Odkąd sieci handlowe zbojkotowały rosyjskie artykuły, mój znajomy, importer piwa, został z magazynem pełnym niesprzedanego towaru. Wcześniej, jeszcze przed wojną, zapłacił za niego Rosjanom. W czerwcu skończy się termin ważności piwa i dodatkowo poniesie koszty utylizacji. Mało tego, sieci zażądały odbioru towaru, więc zapłacił również za transport ze sklepów do magazynu. W efekcie Rosjanie zarobili na interesie, a ukarany został polski przedsiębiorca. Tak właśnie wygląda w praktyce rezygnacja z kupowania produktów z kraju agresora - mówi prezes PPiK.

Rekompensaty za utratę rynku

Nasi przedsiębiorcy tracą na wojnie za wschodnią granicą.

- W związku z sytuacją w Ukrainie mamy o 25 proc. mniej zamówień z Rosji niż przed wojną - nie kryje Aleksander Majchrowicz, prezes spółki Hanplast w Bydgoszczy (przetwórstwo tworzyw sztucznych, formy wtryskowe i panele fotowoltaiczne). - Oczywiście, chciałoby się popierać bojkot firm, które handlują z Putinem, brzmi to dumnie. Jednak to tylko hasła i nie da się wykluczyć, że ci, którzy je pompatycznie głoszą w internecie, mogą stracić pracę właśnie z powodu bojkotów. Polska gospodarka może na tym ucierpieć, więc my wszyscy. Produkcja Hanplastu jest, na szczęście, zdywersyfikowana, ale to niezwykle ciężkie czasy dla biznesu. Kupujemy w Rosji komponenty, ale czy w tej sytuacji jest pewność, że gdy zapłacimy za towar, on do nas dojdzie? Coraz poważniej myślimy, by przerzucić się na inne rynki. To nie będzie, oczywiście, za darmo. Wszystko kosztuje.

- Bojkot przedsiębiorstw, któnie zrezygnowały z interesów w Rosji, to na pewno dobrze wymierzony cios w ten kraj, ale przy okazji również w nasz - komentuje Sławomir Modrzejewski, wspólnik w bydgoskiej spółce Foltex, która specjalizuje się w klejeniu pianek poliuretanowych i poliestrowych. Jej głównym produktem są zmywaki kuchenne i gąbki kąpielowe.

Modrzejewski mówi, że mimo odcięcia Rosji od bankowego systemu SWIFT, Foltex dostał przelew za towar: - Jednak tydzień temu, wspólnie z rosyjskim partnepodjęliśmy decyzję o wstrzymaniu współpracy, na razie nie będzie u nas zamawiał. Z punktu widzenia biznesu to nie jest dla nas dobre, ale zawiesiliśmy interesy z tym kontrahentem. Owszem, można bojkotować polskie przedsiębiorstwa, które nie wycofują się z Rosji, jednak powinny za tym iść np. konkretne rekompensaty z Unii Europejskiej lub od naszego rządu. Biznes to nie tylko odpowiedzialność za firmę, ale również jej pracowników, stąd państwo czerpie podatki. Kilka dni temu mój kolega z branży, zakład koło Poznania, musiał zwolnić kilkunastu ludzi z powodu ograniczenia interesów w Federacji Rosyjskiej.

Presja świata na koncerny

Niedawno głośne było nawoływanie do bojkotu towarów z Toruńskich Zakładów Materiałów Opatrunkowych, które zostają w Rosji. Przypomnijmy, inwestycje grupy TZMO to największe przedsięwzięcie polskiego biznesu w tym kraju - jego skala przekracza 200 mln dolarów. To także największy zagraniczny rynek toruńskiej firmy. Rosyjska część TZMO zatrudnia ponad 2,5 tys. pracowników w kilku fabrykach, z których produkty dostępne są w 200 tys. punktach sprzedaży. Do najbardziej rozpoznawalnych marek "Opatrunków" na Wschodzie należą: Bella, Seni i Matopat.

W tym przypadku bojkot wylał się na ulicę. Protest przed "Opatrunkami" zorganizowano pod hasłem: "Nie dla wspierania Rosji". Na nic zdały się tłumaczenia zarządu, że firma pomaga Ukrainie i uchodźcom. Że przekazała na ten cel aż milion złotych wsparcia!

TZMO wydały oświadczenie, w którym czytamy m.in.: "Nasze fabryki zarówno w Ukrainie, jak i w Rosji otwieraliśmy w 2003 r. Był to dla nas strategiczny ruch, ponieważ byliśmy zorganizowani ze sprzedażą na tych rynkach znacznie wcześniej i chcieliśmy się rozwijać. Chcieliśmy, by nasze produkty były dostępne dla rodzin na całym świecie. 24 lutego sytuacja zmieniła się diametralnie. Od początku wybuchu wojny priorytetem dla nas było i jest bezpieczeństwo naszego zespołu. Niezwłocznie zawiesiliśmy działalność produkcyjną w Ukrainie. Skupiliśmy się na jak najszybszej pomocy naszym pracownikom i na sprowadzeniu ich do Polski. Nie zaprzestaliśmy jednak dostarczać podstawowych środków higienina terenie Ukrainy, choć nie jest to łatwe. Podobnie jak amerykańskie i europejskie firmy z naszej branży znacznie ograniczyliśmy aktywność na rynku rosyjskim. Nie kontynuujemy inwestycji, natychmiast wstrzymaliśmy działania marketingowe, a także ograniczyliśmy sprzedawany asortyment. Zdecydowaliśmy, by nadal dostarczać tam produkty do higieny kobiecej, dziecięcej oraz dla osób z problemem nietrzymania moczu".

- Gdyby "Opatrunki" wyszły z Rosji, poniosą koszty, a agresor? Może przejąć fabryki i produkować w nich to samo, tylko pod inną nazwą. Technologia produkcji nie jest kosmiczna, łatwo ją przejąć. Kto więc na tym ucierpi? Rosja czy Polska? Tak więc temat wymaga głębokiego przemyślenia, a nie haseł na Facebooku. Warto pamiętać, że stracą także akcjonariusze spółki, która jest notowana na giełdzie - podkreśla Mirosław Ślachciak.

Dodajmy, że Rosja mogłaby nawet podrobić produkty TZMO, bo przecież Putin zezwolił - specjalnym dekretem - na kradzież znaków towarowych.

Niektóre firmy ulegają powoli presji świata. I tak np. Nestlé, jeden z największych na świecie producentów żywności, zapowiedziało, że zawiesza większość swojej produkcji w Rosji, aby z czasem w pełni opuścić ten kraj po inwazji na Ukrainę. Z półek sklepów z Rosji znikną znane batony KitKat i Nesquik.

Zaś bojkotowana francuska firma Leroy Merlin poinformowała, że podjęła decyzję o wstrzymaniu dalszych inwestycji tej marki w Federacji Rosyjskiej. Może uspokoi to kibiców, którzy 29 marca oglądali wygrany mecz Polska - Szwecja oburzeni, że w tle wyświetlają się reklamy Leroy Merlin. Należący do tej samej, francuskiej grupy spółek Decathlon ogłosił, że zawiesza swoją działalność w Rosji.

- Sama wymiana handlowa Polski z Ukrainą czy z Rosją nie jest duża. To nie są nasi najważniejsi partnerzy handlowi. Musimy jednak pamiętać o różnych krzyżowych powiązaniach. Niemcy są istotnym partnerem Rosji, a my kierujemy do Niemiec prawie 30 proc. naszego eksportu. Ewentualne pogorszenie sytuacji w Niemczech będzie zatem miało wpływ także na nas - podsumowuje Marek Zuber.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska