https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Boluminek. Zabrała ciotce majątek i wyrzuciła z domu

(Maciej Czerniak)
Meble pani Geni znalazły się w szopie. Staruszka w domu czuje się obco
Meble pani Geni znalazły się w szopie. Staruszka w domu czuje się obco Fot. Maciej Czerniak
Trzy noce w lesie spędziła pani Genowefa z podbydgoskiego Boluminka. 88-letnia kobieta mówi, że siostrzenica wyrzuciła ją z własnego domu.

Napisała do nas mieszkanka Dąbrowy Chełmińskiej: "Dzisiaj wieczorem przyszła do mnie roztrzęsiona pani Genia. Płakała i mówiła, że rodzina wygania ją z domu. Jej siostrzenica jest bardzo agresywna, rzuca przekleństwa i wyzywa starą ciotkę. Wygląda na to, że pani Genia jest traktowana jak zwykły przedmiot. Czy może otrzymać fachową pomoc? Boję się o jej zdrowie i życie".

Wiodła spokojne życie
Pani Genowefa całe swoje życie spędziła u rodziców we wsi Boluminek pod Dąbrową Chełmińską. Jest drobną, filigranową staruszką. W miarę dobre zdrowie pozwala jej jeszcze na pracę w małym przydomowym ogródku.

Pani Genowefa wiodła spokojne życie do lata zeszłego roku. Wtedy umarł szwagier, który dzierżawił od niej część gruntów rolnych. - Przedtem wydawało mi się, że jestem kochana przez rodzinę. Wszystko było w porządku. Gdy Tadeusz umarł, moja siostrzenica pokazała prawdziwą twarz - mówi pani Genowefa.

Oddaj, bo stracisz rentę
Szwagier uprawiał część z 16 hektarów gruntów należących do Genowefy. Rodzina żyła we względnej zgodzie aż do jego śmierci. Gdy zmarł, siostrzenica Genowefy stwierdziła, że nadszedł dobry moment, by postarać się o przejęcie ostatniego skrawka ziemi, który do niedawna był użytkowany przez jej ojca. - Barbara powiedziała, że stracę rentę rolniczą, jeżeli nie oddam jej ziemi, którą przedtem uprawiał mój szwagier - skarży się staruszka.

Pani Genowefa pod presją - jak mówi - podpisała u notariusza dokument. Nie zna jego treści. Twierdzi, że Barbara nie chce udostępnić jej odpisu: - Co więcej, przez siedem miesięcy przetrzymywała mój dowód osobisty.

Do lekarza idź sama
W bydgoskim KRUS wiadomo o wielu podobnych przypadkach. - Nie ma nic dziwnego w tym, że rodzina interesuje się majątkiem prawie 90-letniej krewnej. To jednak nie tłumaczy ich zachowania. Wszystko jest w porządku, dopóki kobieta ma zapewnioną pomoc i opiekę - mówi Joanna Krzyżanowska, dyrektor oddziału regionalnego KRUS w Bydgoszczy.

Sęk w tym, że siostrzenica, po przejęciu majątku (ziemi wraz z domem) - według pani Genowefy - stała się agresywna. Staruszka twierdzi też, że została przez nią pobita - Gdy chciałam, żeby potem zawieziono mnie do lekarza, powiedziała - sama sobie idź. A po prostu nie miałam na to siły - pani Genowefa ma oczy pełne łez: - Barbara wciąż powtarza też, że jestem chora psychicznie.

Nie ma jednak orzeczenia lekarskiego w tej sprawie. O pełnej świadomości staruszki zapewnia też jej znajoma, która mieszka na skraju Dąbrowy Chełmińskiej: - Pani Genia ma zdrową głowę. Sugestie, że powinna się znaleźć u psychiatry są wyssane z palca - twierdzi pani Elżbieta, przyjaciółka poszkodowanej kobiety.

Trzy noce w lesie
88-letnia kobieta mówi, że siostrzenica, wraz z rodziną odwiedza ją co weekend. Te spotkania nie należą do przyjemnych. - Aż trzęsę się ze strachu, gdy przyjeżdżają - nie ukrywa staruszka.

Według relacji pani Genowefy, najbardziej dramatyczny moment był w czerwcu zeszłego roku, krótko po podpisaniu przez nią dokumentu, w którym zrzeka się majątku na rzecz rodziny. - Doszło do takiej kłótni, że ze strachu uciekłam spać do lasu. Spędziłam tam trzy noce.

Cisza w słuchawce
Barbara nie odbiera telefonu. Nagraliśmy jej więc wiadomość na pocztę głosową. Minął tydzień, do tej pory odpowiedziała.

- To nieporozumienie - twierdzi Blandyna, siostra pani Genowefy i matka Barbary: - Od lat się nią opiekujemy. A teraz widzimy jak odwdzięcza się nam za tę troskę. To ona znęca się nad moją córką, a nie odwrotnie. Raz nawet groziła jej siekierą.

Jednak druga siostra Genowefy, Bronisława, ma na ten temat inne zdanie. Potwierdza, że atmosfera w rodzinie jest zła, a siostrzenica źle traktuje ciotkę.

Wiedzą, ale nie powiedzą
Ośrodek Pomocy Społecznej w Dąbrowie Chełmińskiej zna historię pani Genowefy. Urzędnicy nie chcą się jednak wtrącać w sprawy rodzinne staruszki. - Od poniedziałku do piątku robię zakupy, pomagam w sprzątaniu, wykonuję prace domowe. Na tym kończy się moja rola - mówi Beata, opiekunka staruszki.

W zeszłym roku policja kilka razy interweniowała w gospodarstwie, które do niedawna należało do pani Genowefy. - Nie wszczęto postępowania. Skończyło się na upomnieniu - mówi Mariusz Magdziarz z Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.

Historia pani Genowefy jak ulał pasuje do porzekadła, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. To jednak nie zmienia faktu, że sprawą powinien się w końcu zainteresować ośrodek pomocy społecznej. Zwłaszcza, że padają zarzuty o psychicznym znęcaniu się nad starszą osobą, a nawet pobiciu.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska