W ubiegłym tygodniu w Łomży rozpoczął się precedensowy proces przeciw szpitalowi i lekarzom, wytoczony przez rodziców kilkuletniego chłopca, który będzie karłem. Trzy lata temu łomżyńscy lekarze, znani z fundamentalistycznego podejścia do spraw aborcji, odmówili wykonania badań prenatalnych, gdy kobieta po raz drugi zaszła w ciążę. I po raz drugi urodziła dziecko z tą samą ciężką wadą genetyczną.
Matka twierdzi, że usunęłaby płód, gdyby wiedziała, iż dziecko będzie tak chore. Wcześniejsze badania prenatalne umożliwiłyby właściwą diagnozę, ale lekarze odmówili ich wykonania. Matka dwojga karłów domaga się teraz od szpitala prawie półtoramilionowego odszkodowania. - Te pieniądze zapewnią im materialną przyszłość - tłumaczyła dziennikarzom.
Zapytany na tę okoliczność senator Jan Szafraniec z Ligi Rodzin Polskich zaczął bełkotać w sobie właściwym wdziękiem: "Badania prenatalne powinny być wykonywane w celach terapeutycznych, leczniczych, pod warunkiem, że to diagnozowanie nie będzie służyło jakieś destrukcji ukierunkowanej na płód. Jeśli będziemy tak załatwiać ludzkie życie, to pozbawimy się jakichś ludzkich cech, jak współczucie, pomoc w cierpieniu, jakieś pozytywne emocje, bo w każdej chwili będziemy eliminować tych, którzy nam nie odpowiadają".
Boski senator zapomniał jednak, że zgoda na badania prenatalne dla kobiety z Łomży była kwestią obowiązku lekarza, a nie panaszafrańcowej interpretacji prawa. - Obowiązek lekarzy? - zdumiał się senator Ligi. - W ślad za tym powierzymy im więc obowiązek mordowania tych, którzy są z taką wadą...
Cóż, dzieci kobiety z Łomży mają przed sobą niezwykle ciężkie życie. Ich rodzice - jeszcze cięższe, bo wątpię, czy wygrają proces. Ale zapewne lepsze to aniżeli poglądy fundamentalistycznych karłów z Ligi Polskich Rodzin i ich parlamentarnych przedstawicieli. (Kiedy pomyślę, że z moich miedzy innymi - bo budżetowych - pieniędzy LPR-owi i partii Leppera wypłaci się ciężkie miliony od każdego parlamentarnego łebka - ogarnia mnie wściekłość).
To już lepiej po staremu podworować sobie z lekarzy. Oto do gabinetu ordynatora oddziału ginekologicznego w pewnym łomżyńskim szpitalu wchodzi pacjentka i pyta:
- Przepraszam, doktorze, do której pan dzisiaj przyjmuje?
- Do której? - powtarza ordynator z czułym uśmiechem. - Do tej - powiada i pokazuje lewą wewnętrzną kieszeń marynarki.
Boski senator
Wasz Makler