Do policji w Brodnicy zgłosił się mężczyzna. Opowiedział historię żywcem wyjętą z filmów gangsterskich. Był pod wpływem alkoholu.
Do idącego ulicą Kolejową 28-letniego Łukasza O. podjechał ford transit. Jeden z siedzących w nim mężczyzn zapytał o drogę. Po chwili otworzyły się drzwi samochodu i dwaj mężczyźni wciągnęli przechodnia do auta. W samochodzie nieznani napastnicy zagrozili, że zostanie dotkliwie pobity, jeśli nie opuści miasta. Na ulicy Generała Maczka, tuż obok cmentarza komunalnego, Łukasz O. został wyrzucony z samochodu.
- Mężczyzna zgłosił się do nas dwa dni po porwaniu - mówi Agnieszka Łukaszewska z brodnickiej policji. - Na dodatek nie był trzeźwy. Wyjaśnił, że bał się i dopiero teraz informuje policję.
Zgłaszający porwanie jako rzekomego sprawcę wskazał byłego męża swojej konkubiny. Stróże prawa nie uwierzyli w opowieść mężczyzny. Brakowało im motywu porwania. Poprosili zgłaszającego o przyjście do komendy po trzeźwemu, a sami zajęli się sprawdzaniem okoliczności. Przejrzeli także miejski monitoring i nie znaleźli na zapisach kamer opisanego forda transita.
- Wezwaliśmy rzekomego pokrzywdzonego do komendy - dodaje policjantka. - W krzyżowym ogniu pytań okazało się, że mężczyzna wszystko zmyślił. Dlaczego? Bo nie podobały mu się kontakty jego konkubiny z byłym mężem i dlatego postanowił rzucić podejrzenie na niego.
Policjanci rozmawiali także z partnerką życiową Łukasza O., która o porwaniu nic nie wiedziała.
Czy ta historia będzie miała ciąg dalszy? Na razie nie wiadomo. Decyzje podejmie brodnicka prokuratura. Zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie i składanie fałszywych zeznań, to przestępstwo, za które grozi nawet więzienie do trzech lat.
Czytaj e-wydanie »