- Jest ustawione ograniczenie prędkości do czterdziestu kilometrów na godzinę. Ale tak naprawdę trzeba jechać dużo wolniej, żeby kamienie nie uderzały w szybę. Ale to też nie zapewnia bezpieczeństwa. Wielu kierowców nie dostosowuje się do oznaczęń. Jeżdżą zbyt szybko, więc to żadne rozwiązanie, bo kamyki i tak uderzają w szyby i boki samochodów się niszczą - dodaje.
Problem przedstawiliśmy Zarządowi Dróg Wojewódzkich, instytucji odpowiedzialnej za remont na wspomnianym odcinku.
- Remont drogi to nie tylko wylanie asfaltowej emulsji i rozsypanie grysu - mówi Roman Stanisławski, naczelnik wydziału Dróg ZDW w Bydgoszczy.
Tego typu technologia, jak zapewniają w wydziale dróg, uchronić ma jezdnię przed zniszczeniem, w szczególności w okresie zimowym, kiedy woda pod naporem kół oraz mrozów rozsadza nawierzchnię jezdni.
- Poza tym prace tego typu są kilka, czasami kilkakrotnie tańsze niż kładzenie nowych nakładek - mówi naczelnik.
Nasuwa się więc pytanie: czy tańsze znaczy dobre? Kierowcy mają na ten temat podzielone zdania. - Z tego co wiem, odchodzi się już od tego typu technologii - sugeruje nasz Czytelnik.
- Nie jestem fachowcem, ale dużo jeżdżę po Polsce i widzę, że coraz częściej kładzie się tak zwane asfaltowe dywany. Pewnie jest to droższa inwestycja, ale przynajmniej kierowcy na tym nie cierpią - dodaje.
Remont drogi wojewódzkiej nr 543 rozpoczął się 31 sierpnia tego roku. Całkowity koszt remontu wyniósł 876 tysięcy złotych. Główne prace remontowe już się zakończyły, a mimo to, kierowcy nie są zadowolenia z efektów. Zarzucają wykonawcy fuszerkę. Co na to zarząd dróg?
- Rzeczywiście w trakcie prowadzonych prac wpływały do nas sygnały o odskakującym grysie niszczącym samochody - nie ukrywa Janusz Brzezicki, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Wąbrzeźnie. - Wszystkie sygnały przekazywaliśmy wykonawcy, czyli Przedsiębiorstwu Budowlano-Drogowemu z Brodnicy. Po przekazaniu placu budowy to wykonawca odpowiada za bezpieczeństwo - dodaje.
Kierowcy nie rozumieją, jak można było wylać nowy asfalt na całej jezdni, bez zabezpieczenia pasa dla ruchu. - Samochody były przepuszczane po świeżej, jeszcze rzadkiej "polewie", która przylepiałam się do kół. W takiej sytuacji opony nadają się już tylko do wymiany - opowiada kierowca z Brodnicy.
Jak twierdzą nasi Czytelnicy, wykonawca podczas prac nie zastosował ruchu wahadłowego, w konsekwencji doprowadzając do wielu szkód.
- Kamienie dzwoniły po karoseriach samochodów, wybijając przy tym szyby. Podobno zgłoszeń na policję było około stu. Niestety za każdym razem kończyło się tylko na mandatach. A co z odszkodowaniem? - zastanawia się jeden z kierowców.
Warto wiedzieć, że firma, na wypadek tego typu zdarzeń powinna mieć wykupioną polisę, więc kierowcy mają prawo zwracać się o odszkodowanie do wykonawcy.