
Samochód służbowy dla burmistrza - to w Gniewkowie standard. Do 2007 roku włodarze gminy jeździli fiatem cinquecento wyprodukowanym w pierwszej połowie lat 90. Podobno często się psuł.
- Swego czasu na remont samochodu wartego 5 tysięcy złotych gmina wydała aż 25 tysięcy złotych - usłyszeliśmy w gniewkowskim ratuszu.
Kosztowny fiat
Jak tylko Adam Roszak został burmistrzem, radni zafundowali mu za 45 tys. zł opla astrę II. Włodarz gminy przyznaje, że burmistrzowi nie wypadało jeździć rozklekotanym fiatem. - Byłoby mi najzwyczajniej wstyd jechać cinquecento na spotkanie z marszałkiem, wojewodą lub przedstawicielami poważnych firm - wyznaje burmistrz.
Nie wszystkim podoba się to, że Adam Roszak trzyma służbowy samochód w swoim prywatnym garażu.
- Też tak bym chciała. Fakt. Nie wygrałam wyborów, ale korzystanie z samochodu po godzinach pracy jest trochę na wylot i pozbawione wszelkiej normalności. Wożenie żony i dzieci do pracy i szkoły, tudzież wyjazdy na wakacje, to też przesada - pisze internautka. Inny Czytelnik dodaje, że burmistrz powinien dojeżdżać do pracy swoim prywatnym samochodem, a dopiero pod urzędem przesiadać się do służbowego. Tak na przykład w Inowrocławiu postępuje prezydent Ryszard Brejza.
Burmistrz to nie zakład śrubek
- Burmistrz to nie jest praca w zakładzie śrubek po osiem godzin dziennie. Pełni funkcje praktycznie 24 godziny na dobę. Po to jest burmistrz, żeby był do dyspozycji ludzi. Gdy jest pożar, dostaję telefon z centrum reagowania kryzysowego i jadę na miejsce. Pojazd muszę mieć pod ręką - tłumaczy Adam Roszak.
Przyznaje, że zawozi służbowym samochodem dziecko do szkoły. - Czy jest coś w tym złego? Chyba nie - pyta i sam sobie odpowiada. Zaprzecza, by na rodzinne wyjazdy za miasto wykorzystywał samochód służbowy.