By tradycji stało się zadość, burmistrz Jacek Idzi Kaczmarek wygłosił przemowę, po czym zaprosił jednego z uczestników do wspólnego przecięcia wstęgi. Zaznaczmy: biało - czerwonej.
Trafiło na nie byle kogo. Włodarz miasteczka wybrał Krzysztofa Zawilińskiego - postać cenioną w środowisku rekonstruktorów, szefa Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej AA7. Pan Krzysztof, dla kolegów pasjonatów historii Willi, występował tu w stroju żołnierza Wehrmachtu. I nie było to przypadkiem. W miasteczku trwały właśnie Łabiszyńskie Spotkania z Historią - trzydniowa impreza, która ma już swoją markę nie tylko w Polsce, ale i wielu innych europejskich krajach. W mieście nad Notecią odtwarza się, z zachowaniem najmniejszych szczegółów, wydarzenia z okresu II wojny światowej.
Fotkę z momentu przecinania wstęgi opublikowaliśmy także w mediach społecznościowych, na fanpage'u Gazety Pomorskiej - oddział Żnin.

I rozpoczęła się dyskusja.
Temat wywołał Artur Jakubowski, na co dzień dyrektor sąsiedniego Miejskiego Domu Kultury w Barcinie.
Napisał:
"Niezależnie od kontekstu bardzo niesmaczna sytuacja z udziałem człowieka przebranego w mundur niemieckiego żołnierza z okresu, najokrutniejszej wojny świata, przecinającego biało - czerwona..."
Kolejne osoby włączały się do dyskusji na Facebooku, a Artur Jakubowski zyskiwał nowe głosy poparcia.
Informacja dotarła do burmistrza Łabiszyna.
Poprosiliśmy go o komentarz:
- Całe łabiszyńskie rekonstrukcje to od początku do końca teatr, a w teatrze są różne stroje. Akurat tutaj mieliśmy do czynienia z charakterystycznym układem sił: występowali Niemcy i alianci. Pan Zawiliński był w grupie występującej w mundurach Wehrmachtu. I cały dzień, w takim przebraniu będąc, przyszedł na otwarcie naszej wozowni. Został też zaproszony, jako współtwórca Łabiszyńskich Spotkań z Historią, do przecięcia wstęgi.
- Należy mieć przy tym świadomość - jeśli już odnosimy się do komentarzy, że wozownia nigdy nie spełniała funkcji walki o polskość. Była obiektem gospodarczym, pomocniczym przy działalności młyna. Ponadto nasze łabiszyńskie ziemie to miejsce, gdzie mieszkało wielu Niemców, robili sporo interesów w młynie, a ich obecność w okresie przedwojennym nie budziła problemów.
- Poprzez takie komentarze jak na Facebooku, naprawdę zaczynamy wchodzić w obszary nacjonalizmu. Tymczasem mieszkamy w Europie, historię winniśmy weryfikować w sposób zrozumiały. Ponadto warto pamiętać, że ci, którzy byli po złej stronie, nie zawsze byli tam z własnej woli. Rozdrapujemy to, ale gdy chcemy korzystać z innych dóbr europejskich krajów, chętnie to czynimy.
- Bardziej logicznie analizujmy zjawiska historyczne - komentuje Jacek Idzi Kaczmarek. Dodaje także:
- Nie będzie żadnych przeprosin, nie widzę podstaw, jesteśmy na rekonstrukcjach, naszym celem nigdy nie było tworzenie wątków nacjonalistycznych - odcinamy się od nich, a przybliżamy historię.
- Poza tym jestem daleki od polemik, nie interesują mnie wypowiedzi kogoś, kto nawet się u nas nie pojawił, a zazdrości - dodał burmistrz Łabiszyna.
Swoje zdanie na Facebooku wyraził też szef łabiszyńskiej promocji:
Zadzwoniliśmy z prośbą o ocenę sytuacji do profesora Romana Bäckera, historyka, politologa. Oto jego wypowiedź:
- Rekonstrukcja historyczna nie jest prawdziwą bitwą na śmierć i życie. Jest odwzorowaniem sytuacji, jaka panowała 80 lat temu. Oznacza to, że nie możemy jej traktować w takich samych kategoriach, jak traktowaliśmy realny konflikt zbrojny.
- Ludzie w kostiumach nie są żołnierzami jednej czy drugiej walczącej strony. Są aktorami, przedstawiają pewne postaci z historii. Tym samym, jeżeli dostrzega się sztuczność sytuacji, musi się i dostrzegać, że nie wszystko tu jest dosłowne.
- Człowiek przebrany, nawet żołnierz, nie jest żołnierzem Wehrmachtu, jest aktorem rekonstrukcji danej sytuacji historycznej.
- Traktowanie w sposób dosłowny sztuki teatralnej, tego, że na przykład Mikulski był kapitanem niemieckiej Abwehry, a aktor przedstawiający jego przeciwnika rzeczywiście był w SS, jest grubym nieporozumieniem.
- Kostium aktorski nie świadczy o tym, kim jest aktor. Jeżeli się tego nie odróżnia, to znaczy, że mamy do czynienia z sytuacją dość dziwną.
Co więc jest w nas, Polakach, takiego, że przecięcie biało - czerwonej wstęgi przez człowieka przebranego za żołnierza Wehrmachtu wywołuje takie oburzenie?
- Podobne, czy nawet te same postawy, spotykam wśród Rosjan, u Niemców i wielu innych. Jeżeli poczucie bycia częścią danego narodu jest świeże, nie do końca ukształtowane, nie potrafimy zachować autoironii i dystansu, bierzemy wszystko śmiertelnie poważnie. Zbyt poważnie - zakończył prof. Bäcker.
A jakie jest Państwa zdanie na ten temat?
Fragmenty z otwarcia wozowni:
