Wojciech Bielawa, dziennikarz portalu fordon.gazeta.pl został zaatakowany nożem w nocy z piątku na sobotę w okolicy klubu Metro przy ul. Długiej.
Życie wisiało na włosku
Do zdarzenia doszło około godziny 4 nad ranem. - Cios zadał nieznajomy mężczyzna, wysoki na 180 cm, jasno ubrany - czytamy na portalu bydgoszcz.gazeta.pl - Zaatakował Bielawę i jego kolegę. Dziennikarz dostał w bok, przed uderzeniem w twarz zdołał się obronić.
Na początku myślał, że został mocno kopnięty, ale z minuty na minutę bolało go coraz bardziej. Gdy wsiadł do taksówki, jęczał z bólu.
Kierowca zawiózł rannego do przychodni Medic, której personel wezwał karetkę. Policjanci przesłuchali ofiarę napaści nad ranem w szpitalu Biziela. Następnie przeszedł operację usunięcia śledziony.
- Zabezpieczyliśmy nagrania z monitoringu miejskiego oraz będziemy sprawdzać także inne nagrania, nawet te z monitoringu w sklepach - mówi mł. asp. Przemysław Słomski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - Szukamy sprawcy.
Policjanci wstępnie ustalili, że dziennikarz feralnej nocy nie wdał się w żadną kłótnię. Wstępnie podejrzewają, że napastnik pomylił go z kimś innym. Atakując go, odkrył swoją pomyłkę i uciekł. Napaść nie miała charakteru rabunkowego.
Czytaj: Dziennikarz ugodzony nożem na ul. Długiej w Bydgoszczy
Fala przemocy
W ubiegłym roku niemal w tym samym miejscu doszło do kilku innych brutalnych napadów. W sierpniu z powodu obrażeń głowy po uderzeniu tępym narzędziem zmarł w szpitalu 39-letni bydgoski biznesmen, właściciel m.in. drukarni. Prokuratorskie śledztwo zakończyło się zatrzymaniem oprawców. Śledczy postawili zarzuty trzem mężczyznom w wieku 18 i 19 lat.
Czytaj: Trzech zatrzymanych w sprawie śmierci Wojtka Ciąrzyńskiego
Bliscy jeszcze nie otrząsnęli się po śmierci Wojtka, a miastem wstrząsnęło kolejne pobicie. W nocy 21 października, też na ulicy Długiej został napadnięty Tomasz Woźniak, właściciel firmy "Mega".
Biznesmen oprowadzał wtedy po mieście swoich gości. Po potężnym uderzeniu w głowę spędził trzy dni na oddziale OIOM.
- Miałem pękniętą czaszkę, bo po ciosie w tył głowy przewróciłem się i uderzyłem w krawężnik - opowiada Woźniak. - Zostały mi z tego trzy krwiaki w głowie i paniczny lęk. Unikam Starego Miasta, bo tam wieje grozą. Co jeszcze musi się zdarzyć, by władze wzięły się za bandytów?
Czytaj: Znów pobicie w okolicach Starego Rynku w Bydgoszczy. Czy w mieście jest bezpiecznie?
Dziurawy monitoring
Po sierpniowym pobiciu padały zapewnienia, że mundurowi częściej będą zaglądać na starówkę. - Szczególnie wieczorami i nocami w weekendy w rejonie Starego Miasta jest więcej patroli - zapewnia kom. Maciej Daszkiewicz z KWP. - Robimy wszystko, by zapobiegać groźnym zdarzeniom, a jeżeli już do nich dojdzie, to - by sprawcy za nie odpowiedzieli.
Na Starym Mieście działają 33 kamery monitoringu. Żadna jednak nie zarejestrowała sprawców pobić z sierpnia, października, ani z ostatniego piątku. Jest ich za mało? A może to wina bałaganu w systemie? Kamery należą do miasta, centrum monitoringu jest w budynku policji, a obsługują je osoby zatrudnione przez straż miejską.
- Każde zdarzenie jest analizowane i na tej podstawie m.in. planuje się rozmieszczenie nowych kamer - odpowiada krótko Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Bydgoszczy. - Obecnie ogółem mamy 117 kamer.
W 2013 roku planuje się rozbudowę wideomonitoringu miasta o kolejnych dziewięć.
Dwie kamery trafią na Stare Miasto, pięć na Okole, a dwie inne na Wilczak.