3 tony ziemniaków, gruz, meble. Nie tylko takich rzeczy nielegalnie pozbywają się bydgoszczanie. Czasem urzędnicy kilkanaście razy dziennie dostają sygnały o dzikich wysypiskach. Od początku roku na likwidację miasto przeznaczyło 167 tys. zł.
To tyle, co spore remonty nawet w 10 szkołach. Pieniądze na usuwanie nielegalnych wysypisk idą z pieniędzy podatników.
Przeczytaj także:Budują samowystarczalny dom ze śmieci
Bydgoszczanie zgłaszają sygnały o kolejnych wysypiskach najczęściej do straży miejskiej, czasem policji.
Złapali za rękę
Zdarza się, że mundurowi złapią sprawcę na gorącym uczynku. Niedawno strażnicy miejscy dostali zgłoszenie o tym, że pewien mężczyzna wysypuje gruz z ciężarówki. Parę minut i już municypalni byli na miejscu.
Kierowca ciężarówki też był. Musiał uprzątnąć gruz. Odjechał nie tylko z pełnym załadunkiem, ale i 500-złotowym mandatem.
Wpadł też bydgoszczanin, który wysypywał stare ziemniaki. Naszła go straż miejska. Efekt: 500 złotych mniej w portfelu właściciela kartofli (a było ich prawie 3 tony).
Co z takimi namierzonymi delikwentami się dzieje? A co z tymi przypadkami, których sprawców nie dało się ustalić? Czytaj dziś w papierowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »