Coroczny kongres organizowany jest pod patronatem prezydenta Rzeczpospolitej Bronisława Korowskiego, przy współpracy m.in. ze Związkiem Miast Polskich, Związkiem Powiatów Polskich oraz magazynem Forbes i tygodnikiem Newsweek. Przedstawione w tym roku, przy okazji kongresu, wyniki rankingów okazały się bezlitosne dla Bydgoszczy.
Peleton odjeżdża daleko
Prestiżowy ranking Newsweeka "Miasta przyjazne dla biznesu" wskazuje, że potencjalni inwestorzy oraz mniejsi przedsiębiorcy powinni omijać nasze miasto szerokim łukiem. Co więcej, dużo korzystniej w plebiscycie wypadł nawet Włocławek, który zajął 29 miejsce (wyprzedzając m.in. Łódź i Kraków), gdy Bydgoszczy przypadła lokata dopiero w drugiej pięćdziesiątce.
Przeczytaj także:Naukowcy radzą Bydgoszczy i Toruniowi współpracę, a nie metropolitalną wojnę
Fatalnie wypadliśmy także w podobnym plebiscycie Forbesa, który szukając miast najbardziej atrakcyjnych dla biznesu wziął pod lupę liczby nowo rejestrowanych spółek, pomniejszone o likwidacje i upadłości a przeliczone na tysiąc mieszkańców. Spośród miast powyżej 300 tysięcy mieszkańców, Bydgoszcz znalazła się na ostatnim miejscu.
Za co nas tak karcą?
- Słaba pozycja Bydgoszcz jest efektem wieloletnich zaniedbań - ocenia Mirosław Ślachciak, prezes zarządu Kujawsko-Pomorskiego Związku Pracodawców i Przedsiębiorców.
- Od co najmniej dziesięciu lat miasto boryka się z brakiem odpowiedzialnych polityków i rządzących, bez względu na opcję polityczną. Samorząd miasta potrafił zadbać odpowiednio np. o kulturę, ale zapominał o przedsiębiorcach. Często atakuje się Urząd Marszałkowski za to, że Bydgoszcz otrzymuje od niego mało pieniędzy. Marszałek sensownie się jednak broni, zwracając uwagę, że wszystkie wnioski o dofinansowanie, jakie otrzymywał, były rozpatrywane. Prawda jest taka, że rządzący Bydgoszczą nigdy nie potrafili przygotować odpowiedniego projektu inwestycji, który ściągałby do nas większy biznes - ubolewa Ślachciak.
Brakuje lobby i kadr
Prezes Ślachciak podkreśla także, że naszemu miastu brakuje silnego lobby politycznego w Warszawie. Efekt? Chociażby kompletna porażka, jaką jest według niego kwestia drogi S-5 mającej biec przez Bydgoszcz.
- Problemem jest także oferta edukacyjna bydgoskich uczelni - dodaje. - Sprawia ona, że wielu uzdolnionych ludzi wyjeżdża studiować do innych miast i bardzo często już tam zostaje. Z drugiej strony Bydgoszcz wciąż nie jest na tyle atrakcyjnym miastem, by ściągać do siebie dobrze wykwalifikowane kadry.
Czytaj e-wydanie »