W czerwcu, po wielu perypetiach związanych z różnymi kłopotami natury, a to technicznej, a to merytorycznej, przy ul. Gdańskiej, nie opodal "Rywala" otwarto z pompą piękną restaurację "Piano Nobile". Tydzień temu Sebastian Radek, właściciel restauracji i - jak mówiono - bogaty finansista poznański, zamknął ją bez słowa wyjaśnienia.
Tuż przed weekendem zawieszono kartkę na drzwiach, iż lokal jest nieczynny z powodów technicznych. Kelnerzy i kucharze otrzymali jednak wiadomość, że restauracja zostaje zamknięta na zawsze.
Zaskoczenie było ogromne, jako że po trzech i pół miesiąca istnienia lokal pokonał jakby pierwsze trudności związane z poszukiwaniem swojego klienta.
Klienci na lodzie
Rozmawiałam z jednym z kucharzy Piano Nobile. Nie chciał ujawnić swojego nazwiska, ale mówił o swoim wielkim rozczarowaniu i zaskoczeniu: - Nieprawdopodobna sytuacja. Mieliśmy zamówienia na organizację wesel i innych imprez. Nasi klienci zostali na lodzie tak jak i my, bo z dnia na dzień nagle wszyscy znaleźliśmy się na bruku. Szukamy pracy i na szczęście już dostajemy pierwsze propozycje.
To miała być solidna firma
Marcin Krzyśko, z wykształcenia prawnik, a z zawodu były menedżer "Piano Nobile" mówi: - Rok temu podjąłem pracę u pana Sebastiana Radka. W Poznaniu ma zakład produkujący słodycze i jakieś dwie spółki. Wydawał się solidną firmą i chętnie podjąłem w nim współpracę. Tydzień temu dostałem wypowiedzenie bez słowa wyjaśnienia. Finansowe sprawy między nami także nie zostały uregulowane. Byłem bardzo zdziwiony tym zachowaniem, bo jednak lokal w Bydgoszczy zaczynał się obiecująco rozwijać.
Mało i drogo
Czy rzeczywiście? Opinie bydgoszczan na temat "Piano Nobile" były jednoznaczne: piękna restauracja, bardzo dobre jedzenie, ale porcje małe i drogie.
Na takie dictum menager Marcin Krzyśko oświadczył, że nigdy nie byli zainteresowani ubogim klientem z ulicy.
Chciałam dowiedzieć się, jak to jest, gdy w dużym mieście rusza "wypasiona" restauracja, gdy przebojem wchodzi na rynek, irytując zasiedziałych restauratorów, którzy czują się zagrożeni jej impetem i przebojowością, a potem z satysfakcją obserwują "wielką katastrofę".
Chciałam ustalić, czy prawdziwe są plotki, że ktoś naciągnął finansistę poznańskiego na trzy miliony złotych i podobno nie zrobili tego obcy mu ludzie.
To właśnie Marcin Krzyśko w imieniu swego pracodawcy zaproponował konkurs na bydgoskie potrawy. Razem z prezydentem miasta, Radiem Eska oraz portalem internetowym info.bydgoszcz od przeszło miesiąca patronowaliśmy temu konkursowi. I nadal będziemy patronować daniom bydgoskim, ale już bez "Piano Nobile".
Skontaktowałam się z Sebastianem Radkiem, właścicielem restauracji. Powiedział mi krótko: - Ktoś przejmie mój lokal razem z zobowiązaniami, bo takie postawiłem warunki. Konkurs kulinarny będzie kontynuowany. Do czwartku sytuacja się wyjaśni, bo mam dwie oferty. I wtedy możemy porozmawiać. Pan Krzyśko nie ma prawa się wypowiadać, bo został zwolniony, podobnie jak cała załoga.
I nadal niewiele więcej wiadomo...