Tragedia wydarzyła się 9 maja 2007 roku na przejściu dla pieszych przy ulicy Jagiellońskiej, obok sklepu Media Markt. Pod koła bmw, za którego kierownicą siedział Michael G., Niemiec polskiego pochodzenia, wpadł 12-letni Mateusz Pyskir. Chłopiec wkrótce zmarł w szpitalu. Pół roku później prokuratura umorzyła śledztwo, bo zdaniem biegłych wbiegł na jezdnię, a Michael G. nie jechał szybciej niż 50 kilometrów na godzinę.
Rodzice odwołali się od decyzji prokuratury. Oboje są fizykami. Obliczyli, na podstawie danych z akt, że jeśli prawdą jest to, co mówił kierowca, ich syn musiałby biec z prędkością 60 kilometrów na godzinę.
Przeczytaj również: Po potrąceniu Mateusza około dwustu osób przeszło w marszu milczenia z placu Wolności na Stary Rynek w Bydgoszczy.
Prokuratura oskarżyła 35-letniego Michaela G. o spowodowanie wypadku, którego skutkiem była śmierć poszkodowanego. Proces miał się rozpocząć w czerwcu. Ten i następny termin zniesiono. Wczoraj także nie odczytano aktu oskarżenia.
- Mój klient jest ciężko chory - poinformował mecenas Grzegorz Hawryłkiewicz, obrońca Niemca. Zdaniem biegłego lekarza nie będzie zdolny do stawienia się w sądzie przez najbliższe dwa miesiące.
Małgorzata i Jerzy, rodzice Mateusza i oskarżyciele posiłkowi wierzą, że doczekają się sprawiedliwości.
Więcej o sprawie w papierowym piątkowym wydaniu "Gazety Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »