https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszczanie dotarli już do Afryki

Marta, Michał i Grzegorz, uczestnicy wyprawy mercedesem z Bydgoszczy do Dakaru i dalej Banjulu są już w Afryce. Oto ich relacja:

Prawie zgodnie z planem wyjechaliśmy o 6.45 z Bydgoszczy.

Agata tak jak mówiła przyjechała, trzasnęła kilka fotek i pomachała nam na pożegnanie.

Sprawnie przejechaliśmy przez Polskę (z jednym kontrolowanym poślizgiem) i ok. godz. 10.30 przekroczyliśmy granicę w Świecku. Niemcy jak to Niemcy - lubimy ich głównie za bezpłatne autostrady.

Wigilia na autostradzie

Bydgoszczanie dotarli już do Afryki

Na szczęście mieliśmy ze sobą jedzenie ze stołów wigilijnych, zatem nie musieliśmy korzystać z niemieckiej "kuchni" na stacjach benzynowych.

Do Liege w Belgii dojechaliśmy ok. godz. 21j, gdzie mieliśmy umówiony pierwszy nocleg z coachsurfing.com (dla niewtajemniczonych - portal, za pomocą którego ludzie na całym świecie goszczą się nawzajem bez pobierania za to opłat.

Gościła nas 19-letnia fanka Behemotha wraz z psem i 5 kotami (idealne na alergie) udostępniając nam 2 pokoje. Pobudka o 6 rano i kierunek na Bordeaux.

Bordeaux przy Bordeaux

Bydgoszczanie dotarli już do Afryki

Francja to drogie paliwo, płatne autostrady i ludzie, którzy niechętnie mówią po angielsku, więc trzeba było gimnastykować się w ich ojczystym języku.

Na szczęście Sandra (druga osoba z coachsurfingu) okazała się przemiłą osobą mówiąca dobrze po angielsku z zamiłowaniami artystycznymi (kręcenie i montaż filmów i teledysków). Podjęła nas pyszną kolacją i winem, a wieczorem zabrała nas na przejażdżkę po pięknym mieście Bordeaux.

1600 kilometrw na dobę

Kolejny dzień to największy hard-core jak na razie. Budzik na 4.30 i 1600 km w 24 godziny.

Beczka na hiszpańskim paliwie jakby dostała kopa i momentami osiągała nawet 145 km/h.

W Algercisas byliśmy ok. 21, szybkie formalności z biletem na prom i ok. 23 opuściliśmy Europę i naszym oczom ukazało się nabrzeże czarnego lądu.

Przeprawa trwała ok. 2 godziny i zaraz po zjechaniu na ląd opędzeniu się od osób robiących nam jakieś przysługi i chcących za to pieniądze skierowaliśmy się na autostradę prowadzącą do stolicy Maroka - Rabatu.

Paszporty

Krótka drzemka w samochodzie i rano ruszyliśmy do ambasady Mauretanii załatwiać formalności wizowe. W oczekiwaniu na nasze paszporty poszliśmy na spacerek po okolicy

Wieczorem do ambasady, gdzie zgodnie z zasadą "Afryka ma czas, a my mamy zegarki" poczekaliśmy sobie jakieś 2 godziny, żeby w totalnym ścisku dopchać się do okienka, z którego czarna dłoń podała nasze paszporty z wbitymi wizami do Mauretanii.

Gorący ląd

A na koniec dodam, że tutaj jest jakieś 25 stopni Celsjusza.

cdn

Komentarze 1

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

e
ef
Chyba "couchsurfing", a nie "coachsurfing"...

Podróżnikom życzę szerokiej drogi
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska