Dokumenty, m.in. faktury, leżały w lesie w okolicach ul. Ludwikowo i Andrzeja Kmicica. - Byłem na spacerze z psem, kiedy je zauważyłem - mówi Czytelnik. - Oprócz śmieci, których jest tam sporo, były także nadpalone papiery. Część zabrałem, żeby przekazać redakcji.
Przeczytaj także:Anna Wilma z Bydgoszczy nadal poszukiwana
Na wszystkich fakturach były dane tej samej firmy z ul. Szajnochy. O sprawie musieliśmy powiadomić policję.
- Sprawdzimy je - zapewnia funkcjonariuszka, której przekazaliśmy papiery. - Jeśli zawierały dane osobowe, to doszło do przestępstwa. Jeśli nie, to jest to wykroczenie.
Z firmą z ul. Szajnochy kontaktowaliśmy się kilka razy. Po południu oddzwonił do nas jej szef.
- To głupia sprawa, nasz błąd. W ubiegłym roku przekazaliśmy makulaturę bezdomnemu, który za drobną opłatą miał ją spalić - tłumaczy biznesmen.
Więcej - w jutrzejszym papierowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »