Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była dziura, nie ma dziury, a strata jest

Adrianna Ośmiałowska
Od grudnia ub. roku pan Krzysztof usiłuje wywalczyć od miasta odszkodowanie za uszkodzone zawieszenie pojazdu po tym, jak najechał na wystającą studzienkę kanalizacyjną i w dziurę w nawierzchni ul. Kępa.

30 listopada 2005 r. pan Krzysztof, razem z rodziną, jechał ul. Kępa fiatem tipo.

- Jechałem wolno, bo przede mną był jeszcze jeden samochód. I nagle stanąłem - relacjonuje. - Okazało się, że wjechałem kołem w szczelinę między drogą a studzienką kanalizacyjną. Już stamtąd nie wyjechałem. Konieczne było holowanie do mechanika.

Na miejsce przyjechała straż miejska i zastępca kierownika wydziału inwestycji, gospodarki komunalnej i budownictwa Grzegorz Kucharski. Sporządzili notatkę, z której wynika, że na studzience widoczne były ślady otarcia, prawdopodobnie o spód samochodu, a pojazd nie był zdolny do dalszej jazdy. Pan Krzysztof na naprawę auta wydał około 1,5 tys. zł. Pieniądze bezskutecznie usiłuje odzyskać od PZU SA, która to firma ubezpiecza Urząd Miejski w Rypinie od odpowiedzialności cywilnej.

Burmistrz Krzysztof Maciejewski w piśmie do Centrum Likwidacji Szkód w Bydgoszczy z 23 grudnia ub. r. napisał, że po wizji lokalnej miejsca wypadku trudno określić jednoznacznie przyczyny uszkodzenia samochodu pana Krzysztofa. Dodał, że studzienka wystawała na około 3 cm, co było spowodowane erozją betonowej nawierzchni drogi. I by ustrzec kierowców przed szkodami na tej drodze, zamontowano znaki "nierówna droga" i "ograniczenie prędkości do 20 km na godzinę". Na koniec dodał, że miasto nie poczuwa się do odpowiedzialności za szkodę.

W połowie stycznia pan Krzysztof dostał odpowiedź z CLSz, że nie może mu przyznać odszkodowania, bo gdyby jechał, jak nakazywał znak, 20 km na godzinę, to nic by się nie stało.

- To bzdury jakieś! - denerwuje się poszkodowany. - Właśnie gdybym jechał szybciej, to pewnie bym "przeleciał" przez tę dziurę. Przez to, że poruszałem się bardzo wolno, wjechałem w nią. Poza tym nie wiem skąd wzięła się informacja, że studzienka wystawała na trzy centymetry. Przy mnie nikt tego nie mierzył. Poza tym główną przyczyną uszkodzenia mojego samochodu była dziura w jezdni w obrębie studzienki.

Tym razem CLSz odpisało, że na dostarczonym zdjęciu, zrobionym po wypadku... dziury nie widać. Dodajmy, że fotografia była wykonana aparatem w telefonie komórkowym, a jej jakość pozostawia wiele do życzenia.

W kwietniu br. pan Krzysztof ponownie wystąpił do burmistrza o wypłatę odszkodowania. Jego prośba po raz kolejny została odesłana z ratusza do CLSz... A tymczasem dziura przy studzience znikła.

- "Komes" ją naprawił, by następny w nią nie wpadł - poinformował wczoraj "Pomorską" Grzegorz Kucharski. Więc dziura jednak była?

Pan Krzysztof zamierza skierować sprawę do sądu. Ma już dosyć tego, że jest odsyłany od Annasza do Kajfasza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska