To już piąte Aniołowo, na które zaprosiło do fosy miejskiej Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum. Tradycyjnie - z kiermaszem, loterią fantową i zieloną oraz z pysznym jedzonkiem i występami artystycznymi uzdolnionych ludzi z regionu.
- Pracujemy na zasadach pełnego wolontariatu - przypomniała Hanna Rucińska, prezeska TPH. - Jedynym źródłem naszego utrzymania są składki, darowizny i akcje charytatywne. Pomagają nam też Holendrzy z fundacji Kienkeurig, a miasto niedawno przekazało nam działkę przy Strzeleckiej, na której powstanie hospicjum stacjonarne.
W związku z tym na pewno stowarzyszenie będzie apelowało do chojniczan o pomoc, bo samo nie będzie w stanie udźwignąć trudu tego przedsięwzięcia.
Festyn Aniołowo jest jedną z prób dotarcia do mieszkańców, by zechcieli, bawiąc się, wydać co nieco na kiermaszu, przy stoisku z jedzonkiem albo po prostu włożyć datek do skarbonki.
I wszystko przebiegało znakomicie - fosa wypełniła się po brzegi, chojniczanie oblegali zarówno stoiska gastronomiczne, jak i z aniołkami i innymi gadżetami, a także z obydwiema loteriami, gdy nagle na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury, a potem lunęło tak, że nie było sensu kontynuować imprezy.
- Najbardziej nam szkoda wysiłku naszych wolontariuszy i zapału młodych ludzi, którzy nie zdążyli wystąpić - mówi Małgorzata Kaczmarek z TPH. - Ale i tak uważamy, że nie do końca wszystko jest stracone. Rozważamy dogrywkę jesienią, połączylibyśmy ją z Dniami Opieki Paliatywnej.
Grochówka poszła w całości, ani okruszka nie zostało po cieście, a to, co zostało z loterii fantowej, przecież będzie można spożytkować na kolejnym festynie.
Na tak krótki czas wynik finansowy i tak jest niezły, bo wynosi ok. 6 tys. zł, z zielonej loterii - ok. 1,5 tys. zł.
- Nie możemy rwać włosów z głowy - kwituje Małgorzata Kaczmarek. - Na pogodę nie mamy wpływu...