Do włocławskiego dyżurnego w piątek rano zgłosił się 69-letni mężczyzna, który poinformował o otrzymanych telefonach z informacją o porwaniu syna. Za jego uwolnienie miał zapłacić 5 tysięcy złotych. Ojciec porwanego mężczyzny pieniądze miał zostawić w sobotę rano nad jeziorem.
Śledczy szybko ustalili, że do żadnego porwania nie doszło, a rzekomo porwany 41-latek jest cały i zdrowy w miejscu pracy. Brak kontaktu z rodziną tłumaczył uszkodzonym telefonem komórkowym.
Czytaj: Al Capone miał pralnie. Dzisiaj gangsterzy mają pizzerie i smerfy
Jednak policjanci nadal szukali osoby chcącej wyłudzić okup. Materiał w sprawie pozwolił na wytypowanie i zatrzymanie 46-letniego kolegi rzekomo porwanego mężczyzny. W czasie zatrzymania "porywacz" miał 2 promile alkoholu w organizmie.
W sobotę po wytrzeźwieniu 46-letni włocławianin został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał zarzut usiłowania wymuszenia rozbójniczego. Jak tłumaczył wiedział, że rodzina nie ma kontaktu z synem i postanowił wykorzystać ten fakt. Teraz grozi mu 10 lat pozbawienia wolności.
Czytaj e-wydanie »