Kanalizowanie tych ulic znalazło się w tegorocznym budżecie. Jednak nikt nie przewidział, że robotnicy wykonujący ziemne prace napotkają na stary kolektor - i że okaże się, iz sa do niego odprowadzane różne rodzaje ścieków.
- Okazuje się, że do starego kolektora z przełomu lat 60 i 70-tych przyłączał się, kto chciał, nikt tego nie pilnował - mówi burmistrz Mariusz Kędzierski. - Taniej będzie zbudować obok niego drugi niż ten przebudowywać.
Podczas ostatniej sesji Rady Miasta padło wiele pytań związanych z nieplanowanym wydatkiem. W jakich latach był budowany, z czyjej winy w 2003 roku nie zrobiono pełnej inwentaryzacji?
- Teraz zrobimy kanalizację, kolektor i oddamy to w zarządzanie Zakładowi Wodociągów iKanalizacji - mówił radny AdamZieme-cki. - Sieć jednak będzie na terenach prywatnych. A co z właścicielami? Obecni się zgadzają, ale jeśli sprzedadzą swoje firmy w tej okolicy a nowi się nie zgodzą?
Radca prawny magistratu uspokajał.
- Mieliśmy już taką sprawę i ją wygraliśmy - mówił Mariusz Stegienka. - Właściciel, w sytuacji gdyby doszło tam do awarii, musi udostępnić teren na wykonanie naprawy czy remontu. Poza tym, można właściciela wywłaszczyć z części terenu.
- Zakłady, które zlokalizowane były w tej części miasta zaczęły zmniejszać działki, sprzedawały je i na nich nowi właściciele budowali kolejne firmy - przypominał historię Tadeusz Jagodziński, zastępca burmistrza. - Te też potrzebowały wpięcia, aby ze swoich siedzib odprowadzać ścieki. Nie patrzyli gdzie się włączają - do kanalizacji czy do wodociągu. Ich własność - więc robili co chcieli. Projektant w 2003 roku przyjął, że wszystko jest w porządku. Gdy ruszyliśmy teraz z kanalizacją, robotnicy odkryli ten "kwiatek". Poza tym, tam są rury układane na styk, bez opasek i przy nich wszystko zalane ściekami - i to wchłania się do gruntu. Projektant teraz dobrze wybrał, by kłaść kanalizację w prywatnych drogach, bo w powietrzu kolektora nie powiesimy.
- Nowy kolektor musi zostać zrobiony, by dokończyć inwestycję, bo to ostatni fragment kanalizowania Chełmna - nie miał wątpliwości radny Jan Jurczak.
Radny Giżyński wyraził niezadowolenie z pracy projektanta.
- Projektant myślał, że coś tam jest, ten co odbierał myślał, że projektant myślał, a my teraz za to zapłacimy - denerwował się Lesław Giżyński.
- Nie będę dyskutował z radnym Giżyńskim, ale nikt nie mógł wiedzieć, co jest pod ziemią, bo to był majątek prywatnych inwestorów, więc o co pretensje? - pytał Jagodziński. - Dopiero po rozkopaniu zobaczyliśmy, co tam jest.
Burmistrz zapewniał, że żaden projektant nie rozkopuje sieci.
- To nie jest w jego obowiązku, ponadto bije w koszty - mówił Mariusz Kędzierski. - Nie chcemy, by dokumentacja kosztowała nas więcej niż zrobienie sieci. Radny Giżyński nie może mieć pretensji do mnie. W 1970 roku miałem pięć lat. Sam był wtedy starszy, miał dziesięć lat więcej, a ja go za taki stan rzeczy nie winię.