- Myślałem, że to jakiś sen - Damian Poniatowski wspomina chwilę, gdy zabrzmiał ostatni gwizdek meczu w Bydgoszczy. - A to my wygraliśmy... Jesteśmy najlepsi w całym regionie!
Reprezentacja Szkoły Podstawowej nr 5 w Grudziądzu pokonała w Bydgoszczy 2:0 (25:23, 25:23) tamtejszą SP nr 60. To sensacja! Co najmniej od 15 lat żadna szkolna drużyna z Grudziądza nie zaszła w siatkówce tak wysoko.
Dziewięciu dzielnych chłopców z "piątki" opowiada z przejęciem: - Z radości rzuciliśmy się jeden na drugiego na parkiet, utworzyliśmy z naszych ciał wesoły "stos". A później chwyciliśmy się za ramiona. Skakaliśmy i krzyczeliśmy na całą halę bydgoskiej szkoły: "Tak się bawi, tak się bawi pią-te-czka!"
Odważni, bez kompleksów
Kapitan drużyny SP nr 5 Seweryn Zwaliński (zdobywa najwięcej punktów) objaśnia: - W wojewódzkim finale rozgrywek rocznika 1988 i młodszych musieliśmy pokonać siatkarską SP nr 60 w Bydgoszczy. Rywale byli od nas wyżsi. U nas tylko dwóch dorównywało im wzrostem. Graliśmy z respektem dla nich, ale bez lęku. Było ciężko, punkt za punkt.
Zwycięzcy z "piątki" opisują mecz: - Był najcięższy z wszystkich, jakie rozegraliśmy w mistrzostwach. Gdy bydgoszczanie nas dochodzili na różnicę punkta i przewaga malała, ze wszystkich sił walczyliśmy, aż łzy napływały do oczu.
- To był nasz 13 mecz. Szczęśliwy. Byłem zbudowany. Wyszli na boisko, jak na swoje. Bez kompleksów - podkreśla trener Wojciech Krupa. - Powiedziałem im tuż przed meczem: oby medale, jakie zdobędziecie, miały kolor waszych koszulek. Walczyli pięknie. Braki wzrostu nadrabiali techniką, poświęceniem i sprytnymi "zmyłkami".
- Nie zepsułem ani jednej zagrywki! - ma satysfakcję Tomasz "Misiu" Pawlicki, jeden z najwyższych. - Każda pomyłka mogła oznaczać stratę punktu. Nie zawiedliśmy. Kiedy pokazałem złoty medal mojej 2,5-letniej siostrzyczce Weronice, to aż wykrzyknęła z zachwytu. To był szczęśliwy dzień, ale mnie aż do wieczora bolała głowa.
Złoto ich zdopingowało
Dastin Mikołajczak wspomina: - Po takim sukcesie, aż chce się grać! Gdy wróciłem do domu powiedziałem, udając zmartwionego, że mamy 4. miejsce... I nagle wyjąłem złoty medal! Dopiero się mama ucieszyła!
- A ja zadzwoniłem zaraz po meczu do babci, z wiadomością, że mamy złoto - relacjonuje Artur
Wieruszewski - Nie uwierzyła. Telefonowała do trenera, czy to prawda.
Damian Poniatowski (libero): - Po końcowym gwizdku sędziego myślałem, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Długo do mnie nie docierało, że to jednak my jesteśmy najlepsi.
Kamil Reichel grał bardzo dobrze w ataku: - Najwięcej wysiłku kosztował mnie mecz finałowy. Nie odpuszczaliśmy ani na sekundę. Musieliśmy wygrać.
- Byłem zdziwiony zwycięstwem. - nie kryje Patryk Kalinowski. - Nie dowierzałem. W domu wszyscy się tak cieszyli. Zbierałem gratulacje.
Mateusz Antochowski do teraz nie może ochłonąć: - Nie wyobrażałem sobie, że tak daleko zajdziemy. Mój brat kiedyś dobrze biegał. Teraz ja przejąłem sportową "pałeczkę".
- Powiesiłem medal nad łóżkiem - mówi Bartosz Chodyna. - Mój starszy brat z uznaniem mi gratulował, cieszył się.
Karol Kurowski zapewnia: - Ten triumf pozostanie na zawsze niezapomnianą przygodą.
Teraz SP nr 5 czeka na wyznaczenie terminu pierwszego meczu na szczeblu centralnym.