Irena Maciejewska, szefowa chojnickiego oddziału Urzędu Statystycznego, mówiła radnym, że Chojnice nadal są miastem z 40 tys. obywateli, ale do roku 2030, niestety, będzie spadek. - Jest taka tendencja, że na terenach zamiejskich, gdzieś bardzo blisko przyległych do miasta, ludność się wyprowadza i buduje.
Tak właśnie według prognoz GUS ma być także w Chojnicach.
Skorzystają sąsiednie gminy - wiejska Chojnice czy gmina Człuchów, a nawet inne - trochę dalej położone.
Ten trend, dodajmy, już kilka lat temu zauważył wójt gminy Chojnice Zbigniew Szczepański. Podawał wielokrotnie na konferencjach prasowych powiększającą się liczbę ludności i duże zainteresowanie sprzedażą działek budowlanych.
Liczbę ludności w miastach znamy z meldunków, ale GUS ma też swoje dane ze spisów powszechnych. Ostatnie były w 2002 r i 2011 r. Kolejny będzie w 2020 r.
Irena Maciejewska podała radnym dane ze względu na przypadającą setną rocznicę odzyskania Niepodległości. Dysponuje m.in. danymi z 1921 i 1931 r., bo wtedy właśnie odradzająca się Polska przeprowadziła spisy.
Chojniczanie wtedy? W 1921 r. 33 proc. posługiwało się językiem niemieckim, w 1931 r. - ponad 10 proc. Dziś chojniczanie stanowią 41 proc. ogółu mieszkańców powiatu chojnickiego i dokładnie 1,7 proc. województwa pomorskiego. Feminizacja społeczeństwa, a więc większa liczba kobiecej populacji, jest wysoka, bo to 1,7 proc. , ale - uwaga - dopiero od 49 roku życia.
Rodzi się więcej chłopców niż dziewczynek i zaczynając od 49 urodzin, kobiet w porównaniu do rówieśników jest więcej. - Mamy nadumieralność mężczyzn - wyjaśniła Maciejewska i wzrost przewagi liczebnej kobiet w dalszych grupach wiekowych jest znaczący. Kobiety dłużej żyją.
A społeczeństwo się starzeje, także w Chojnicach, o czym najlepiej świadczy mediana wieku, czyli granica wieku, który przekroczyła połowa ludności. W 2010 r. w Chojnicach było to 37 lat, a w 2017 r. to już "czterdziestka". Inne złe dane - przyrost naturalny w 2010 r. - 155, w 2017 r. - 98.
Bardzo ważny jest wskaźnik obciążenia demograficznego, a więc liczby osób w wieku nieprodukcyjnym przypadającej na tę w wieku produkcyjnym. W 2010 r. było to 53 proc., a w 2017 r. aż 64,7 proc.