Chojnice. Co z ulotkową aferą przed wyborami?

Informacje z policji są nader skąpe. Wciąż trwa dochodzenie, choć zdaniem policji, nie doszło do naruszenia ciszy wyborczej, a jedynie do zaśmiecenia terenu gminy przez ulotki, na których pojawiły się treści wymierzone w kandydata na wójta - Zbigniewa Szczepańskiego.

Pod tekstem nie ma nazwy żadnego komitetu wyborczego, a policja nie udziela też odpowiedzi na pytanie, kto je kolportował i gdzie zostały wydrukowane. - Na tym etapie nie mogę udzielić odpowiedzi na to pytanie - mówi Renata Konopelska-Klepacka, rzeczniczka policji w Chojnicach.
Jak dodaje, policja ma 30 dni na zakończenie postępowania. Potem sprawa trafi do sądu grodzkiego, ale jedynie z kwalifikacją "zaśmiecanie".

- Tych ulotek były tysiące - komentuje wójt Zbigniew Szczepański. - Ja mam też sygnały o zakłóceniu ciszy wyborczej poprzez rozrzucenie tych druków.

Wójt dodaje, że gdy będzie już jasne, kto zlecił produkcję ulotek, na pewno pójdzie z autorem do sądu z powództwa prywatnego. Natomiast nie wytoczy sprawy, jeśli chodzi o billboardy, które oczerniały go tuż przed wyborami. - Prawnicy odradzają - mówi. - Bo teksty na plakatach jedynie coś sugerują, a nie stwierdzają wprost, że mam coś na sumieniu. A to może być potraktowane jako wyraz prawa do krytyki.
Cały czas w toku jest też sprawa związana z zajściem w Pawłowie, w wyniku którego ucierpiał Błażej Mikołajewski. Feralnego dnia, tuż przed wyborami chciał ustawić mobilną reklamę jednego z kandydatów w Pawłowie i został wtedy napadnięty przez trzech młodzieńców, a pod jego adresem posypały się groźby karalne. - Przesłuchujemy świadków - mówi Konopelska-Klepacka.