Chojnice. Czy życie na kocią łapę sprzyja przemocy?

Radni podchodzą alergicznie do sformułowań typu "przemoc w rodzinie". Marian Rogenbuk zachęcał, żeby nie generalizować i zwracał uwagę, że przemoc nie jest czymś powszechnym w rodzinach.
- To powinien być program pomocy rodzinie - wnioskował od razu Piotr Pawlicki. - Bo inaczej od razu przychodzi nam na myśl patologia. A to się potem odkłada na świadomości.

A Maria Błoniarz-Górna dolała oliwy do ognia, stawiając tezę, że w pierwszej kolejności trzeba by się przyjrzeć osobom żyjącym w konkubinacie, bo to tam jest najwięcej przemocy.
Zapytaliśmy radną, dlaczego tak sądzi, czy ma jakieś podstawy, aby myśleć, że wolne związki sprzyjają przemocy.

- Zwracają się do mnie osoby, które pozostają w luźnych związkach, a problemem jest tam alkohol - opowiada Maria Błoniarz-Górna. - No i bardzo często jest tak, że tam konkubent wyzywa, bije, tłucze...A kobiety potem nie chcą przeciwko nim zeznawać...

Czy potwierdzają to w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej?
- Trzeba by to zbadać - kwituje Elżbieta Szczepańska, dyrektorka MOPS. - Wymagałoby to jednak więcej czasu. Jedno jest pewne, może w tych zwartych rodzinach nie dochodzi do takiego drastycznego bicia, bo może się ten ojciec i mąż bardziej hamuje...A w konkubinacie jest większa swoboda, łatwiej powiedzieć, że ta druga osoba jest obca dla mnie i nie muszę się tak przejmować...

Policja nie ma danych, które wskazywałyby na przewagę spraw związanych w przemocą w wolnych związkach. - Dla nas nie jest ważne, co jest w papierach - twierdzi Tomasz Kąkolewski z KPP w Chojnicach. - Liczy się to, że ludzie prowadzą jedno gospodarstwo. Wolne związki są teraz modne, zwłaszcza wśród młodych, ale my nie jesteśmy od ingerowania w ich status. Obchodzi nas, czy jest tam przemoc, czy nie.