Bydgoszczanin ma 43 lata i mówi, że zaczyna nowe życie. W poprzednim był z żoną. Nastąpił jednak rozłam. - Po czterech latach zebrałem w sobie tyle odwagi, żeby zakończyć związek - mówi mężczyzna, który właśnie złożył pozew rozwodowy.
Poznał swoją przyszłą żonę w zaocznej szkole średniej. - Ona była po zawodówce handlowej - wspomina Krzysztof. - Pracowała w osiedlowym spożywczaku. Ja wyuczyłem się na stolarza. Pracowałem, wiadomo, w stolarni. Tak się złożyło, że oboje wróciliśmy do szkoły, akurat już średniej, po dwóch latach od zakończenia zawodówki. No i złożyło się jeszcze tak, że jako 20-latkowie usiedliśmy na pierwszej lekcji w jednej ławce. Nie dlatego, że od razu czuliśmy do siebie miętę. Powód był prozaiczny. W klasie brakowało wolnych krzeseł. Spóźniłem się i usiadłem obok dziewczyny, siedzącej samej. Przedstawiła się jako Ilona.
Znajomość ławkowa szybko zmieniła się w randkowanie. - Najpierw spacerowaliśmy nad Balatonem. Ilona mieszkała w pobliżu, na Bartodziejach. Przyjeżdżałem autobusem pospiesznym z Fordonu. Przez pierwszy miesiąc codziennie dawałem jej czerwoną różę.
Bal na działce
Ilona z Krzysztofem wspólnie zadebiutowali na sylwestrze 2001.
- W nowy 2002 rok weszliśmy z przytupem w ogrzewanej świetlicy na terenie ogródków działkowych pod Bydgoszczą. Tam odbywała się impreza sylwestrowa, na którą mnie zaprosiła. Chciałem tego wieczoru dobrze wypaść przed koleżankami i kolegami Ilony. Miałem ich przecież poznać. Specjalnie na bal zainwestowałem w trzyczęściowy garnitur. Kobieta, mająca sklepik na targowisku, na szybko mi go z Łodzi sprowadziła zaraz po gwiazdce.
W długi weekend majowy Ilona i Krzysztof zamieszkali razem. - Wynajęliśmy kawalerkę. Mieszkaliśmy tam do ślubu w 2003 roku. Znajomi nowożeńców żartowali, że to był ślub unijny. Odbył się w weekend, kiedy przeprowadzano referendum unijne. Rok później urodziło się pierwsze dziecko. Po roku pojawiło się drugie.

Ilona długo nie wróciła do pracy zawodowej. - Utrzymywałem rodzinę, spłacałem kredyt we frankach szwajcarskich za nasze trzypokojowe mieszkanie. Podobał mi się ten układ. Ona zajmowała się dziećmi i domem, ja brałem dwie, trzy nadgodziny niemal każdego dnia. Na opłaty, jedzenie i coroczne wakacje było.
Między małżonkami zaczęły się kłótnie. -Ilona miała pretensje, że dzieciaki i ją zaniedbuję. Jak rezygnowałem z nadgodzin i mniej zarabiałem, to obwiniała mnie, że licho zarabiam. Powtarzałem, że skoro taka mądra, niech znajdzie pracę.
Znalazła w markecie, na magazynie. - Nieprawda, że sieciówki mało płacą. Ilona od początku zarabiała tyle, ile ja bez nadgodzin. Spodobało się jej.
Poczuć kasę
43-latek mówi, że jego pracująca żona poczuła pieniądz. - Po pierwszej wypłacie wymieniła peerelowską boazerię w przedpokoju na nowoczesne regipsy. O zmianie dowiedziałem się po fakcie, tzn. po moim kilkudniowym powrocie od siostry ze Śląska. W następnym miesiącu żona zainwestowała w laptopa. Zdziwiłem się, że dzieciom go sprawiła, ponieważ dostały komputery na pierwszokomunijne prezenty. Okazało się, że sobie go zafundowała. Wstawiła do naszego małżeńskiego pokoju (pozostałe dwa należały do dzieci). Odkąd nabyła komputer, przesiadywała na jakichś grupach od chwili, gdy dzieciaki poszły spać do późnej nocy.
Przez internet poznała mężczyznę. - O tym, że z kimś czatuje, dowiedziałem się po paru miesiącach, może to nawet rok był, zanim się zorientowałem. To było latem 2020 roku, w czasach pandemii. Dzieci nocowały u swoich koleżanek. Sąsiadka zawołała Ilonę na chwilę do siebie. Żona poszła, ale zostawiła włączony komputer. Zobaczyłem otwarty jakby czat. Z jakimś facetem pisała. Wyglądało na to, że od dawna się znali, przynajmniej przez internet. Rozmowa dotyczyła awantury w pracy Ilony. Ona opowiadała internaucie o tym, co wydarzyło się w sklepie. Była też mowa o weekendowych planach. Wspólnych.
Krzysztof próbował zajrzeć do archiwum czata, lecz ślubna wróciła od sąsiadki. Wieczorem wybuchła awantura numer dwa. - Zapytałem Ilonę wprost, czy kogoś ma. Nie kłamała do tej pory. Powiedziała, że ma i opowiedziała o znajomości.
Dostawa towaru
Chwilę później wiedział, że małżonka spotyka się z rozwiedzionym, bezdzietnym dostawcą, wożącym towar m.in. do sklepu Ilony. Dostawca wynajmuje mieszkanie w Bydgoszczy. Kobieta przyznała się mężowi, że bywa u nowego kolegi.
Krzysztof chciał ratować małżeństwo. - Nikt z rodziny, włącznie z dziećmi, nie wiedział, że żona mnie zdradza. Wśród krewnych nigdy rozwodu nie było. Myślałem, że to zauroczenie żony. Sądziłem, że skoro prawda wyszła na jaw, żona się opamięta. Powiedziałem, że jej przebaczam. Ona się zdziwiła: „przebacza się komuś winnemu. Nie czuję się winna”.
Winny poczuł się Krzysztof. - Miałem wyrzuty, że znalazła sobie nowego faceta, bo nie spełniam się jako mąż.
Starał się to naprawić. - Zacząłem robić bogate śniadania nawet, gdy miałem do pracy na 6.00. W soboty, gdy jeszcze żona spała, szedłem na bazar po pomidory malinowe. Żona je lubiła. Prałem i prasowałem, choć od czasów szkoły zawodowej tego nie robiłem. Z dziećmi lekcje odrabiałem, mimo, że nie chciały. Plus, że niczego się nie domyślały. Każde święta spędzaliśmy razem, rodzinnie.
Ilona jesienią 2020 roku wyjechała na pierwszy weekend. Nie zapytałem, dokąd. Wiedziałem. Dzieciom sprzedaliśmy wersję o mamy szkoleniu wyjazdowym. Po powrocie z nie-szkolenia przesiadywała jeszcze częściej na internecie. Zamykała się w naszym pokoju. Siedziałem wtedy w kuchni. Grałem na komórce albo gotowałem. Dla niej nauczyłem się gotować z internetowych przepisów. Ilona rzadko kiedy głodna była. Zjadałem sam, dzieciom średnio smakowało. Gdy kończyła pracę na drugiej zmianie, wracała przed 23.00. Nie chciała, żebym po nią przyjeżdżał. Jak miała na 5.30, a mi pasowałoby ją zawieźć, odmawiała. Wiem, że autobusem nie jeździła i wiem, kto ją woził. Prosiłem tylko, żeby nie wstawiała na Facebooka zdjęć z nowym. Posłuchała.
Sobotnio-niedzielne wypady Ilony stawały się częstsze. - Ani jej nie powstrzymywałem, ani z domu nie wyrzucałem. Czekałem, aż weekend minie. Wówczas sytuacja pozornie wracała do normy. Nadal nikt z rodziny czy ode mnie z pracy nadal nie domyślał się. Któregoś razu, po około dwóch latach takiego życia, wyjechała z lovelasem już w piątek, wróciła nocą z niedzieli na poniedziałek. Nazajutrz miała jechać do ZUS z dokumentami. Zaproponowałem, że za nią to zrobię. Bez entuzjazmu się zgodziła. Cieszyłem się, że dzięki mnie mogła odespać.
Mąż życia poza domem nie miał. - Jak kumple szli oglądać mecze Euro na miasto, wymigiwałem się. Ilony by nie było w domu. Dzieciaki od dawna miały swoje towarzystwo. Bywały gośćmi we własnym domu. Ja jednak na nie czekałem. Tak, jak na ich matkę.
Kwiaciarnia nieczynna
Wpadł na pomysł, że kupi żonie czerwoną różę, jak za dawnych lat. - Poszedłem do osiedlowej kwiaciarni. Okazało się, że jest zamknięta od ponad miesiąca. To był znak.
W sierpniu 2024 roku najlepszy kolega z pracy Krzysztofa łapał się za głowę, gdy ten opowiadał mu o swojej sytuacji w domu. - Po czterech latach udręki, zdobyłem się na odwagę wyznać prawdę akurat jemu. Sam przeszedł rozwód kilka miesięcy wcześniej. Z nim w pracy najbardziej się trzymałem.
Zdrady to nie rzadkość. Prawie połowa ankietowanych (48 procent) zna kogoś, kto flirtuje z osobą będącą w stałym związku bądź z kimś, gdy ten ktoś sam jest w takim związku - wynika z raportu „Zdrady i romanse”, przygotowanego przez Centrum Badania Opinii Społecznej. Według amerykańskiego psychologa Davida Bussa, nawet połowa mężczyzn i 40 proc. kobiet angażuje się w romanse pozamałżeńskie.
W połowie września Krzysztof złożył pozew o rozwód. Żona jeszcze nie wie. Dzieci i rodzina - tak samo niewtajemniczeni. O terapii, na którą Krzysztofa namówił kolega-stolarz, też nie mają pojęcia.