Trzyosobowa rodzina G. napisała dziewięciostronicowy list, licząc, że zostanie opublikowany w jednej z gazet. Odesłano ją z kwitkiem, więc oddała tekst do "publicznej oceny": Proszę go przeczytać i podać dalej. Można go kserować i rozpowszechniać, publikować w internecie i zanieść na parafie - pisze we wstępie.
Pretekstem do napisania listu był nasz tekst z 11 stycznia, kiedy to relacjonowaliśmy pikietę mieszkańców pod otwartymi oknami rodziny. Przypomnijmy, od listopada ub.r. rodzina G. ma otwarte przez całą dobę okna. Stąd protest jej sąsiadów, którzy nie chcą nie tylko płacić wyższych rachunków, ale i obawiają się, że w rodzinie są niewłaściwe relacje między małżonkami i dorosłą, 24-letnią córką. Teraz prowadzone są dwa postępowania, jedno o charakterze szczególnie delikatnym, drugie w sprawie wysłania rodziny na przymusowe leczenie psychiatryczne. W tej drugiej przesłuchano już pierwszych świadków. Ale i list z pewnością pomoże prokuratorowi wyrobić sobie zdanie. - Otwarte okna symbolizują otwarcie się na świat i na ludzi, ale nie o to chodzi - czytamy. - Okna uchyla każdy według własnej decyzji i potrzeby. Nie są to pierwsze i jedyne uchylane okna na naszym osiedlu, bez względu na porę roku. W stosunku do innych nikt nie miał zastrzeżeń, a zresztą nie jest to sprzeczne z prawem.
Rodzina odnosi się do kwestii badań genetycznych (podczas pikiety niejasną wypowiedź w tej sprawie miała córka Ewelina).
Badania genetyczne naszej córki są dla nas rzeczą najważniejszą od dawna - czytamy. - Ponieważ rozwiązałyby się wszelkie życiowe problemy naszej rodziny.
Tu następuje relacja o źle zdiagnozowanych u córki w wieku dziecięcym schorzeniach i stwierdzenie, że ordynowane przez lekarzy leki (takie same dla matki) zagrażały życiu. Jest też wyznanie, że gdy leki odstawili, nastąpiła poprawa. Godny analizy dla biegłych jest też charakterystyka osób z pikiety. - Wiele osób miało wygląd ludzi złowrogo nastawionych, a część przyjęła pozę wybitnie lekceważącą w stosunku do nas - ocenia rodzina. - Dzikie szydercze uśmiechy na zmianę mieszkały się ze złowrogimi okrzykami. Pikieta miała formę swoistego linczu i była zastraszeniem naszej rodziny.
Na koniec rodzina G. napisała, że choć rok 2010 jest ogłoszony rokiem walki z wykluczeniem społecznym, to radny Stanisław Kowalik (sąsiad)postanowił to właśnie zrobić.
CHOJNICE Grozi im sąsiedzki lincz?

Podaj powód zgłoszenia
W dniu 10.02.2010 o 07:55, Gość napisał:no przecież wiem, że z Rytla piszesz.... tylko tam jest taki jeden co się udziela w każdym temacie forum.
Kolejne pudło - nie jestem z Rytla...
W dniu 10.02.2010 o 07:30, Gość napisał:Pudło. Nie rozmawiałaś z tą rodzina - ty jesteś chora i wmawiasz sobie jakieś bzdury! Wypowiadam się jako "gość" ale nie jestem z Chojnic i podchodzę do sprawy obiektywnie, bez wrogich emocji.
no przecież wiem, że z Rytla piszesz.... tylko tam jest taki jeden co się udziela w każdym temacie forum.
W dniu 10.02.2010 o 00:49, A1 napisał:Dnia o9 lutego na niniejszym Forum od godz. 21:58 (jako chojniczanka ) do godz. 23:15 ( jako A1 ) rozmawiałam z rodziną G. Wypowiadali się jako"Gość " i udawali inną osobę twierdząc ,że rodzina G. nie ma internetu. Oni są chorzy psychicznie i powinni być leczeni !
Pudło. Nie rozmawiałaś z tą rodzina - ty jesteś chora i wmawiasz sobie jakieś bzdury! Wypowiadam się jako "gość" ale nie jestem z Chojnic i podchodzę do sprawy obiektywnie, bez wrogich emocji.
W dniu 09.02.2010 o 22:31, A1 napisał:Rodzino G.! Chcę i mogę Wam pomóc. Napiszcie , kto Was skrzywdził i czego potrzebujecie . Czy macie co jeść ? Czy macie w Chojnicach przyjaciół, z którymi mogłabym się skontaktować ? Z każdej nawet najtrudniejszej sytuacji jest wyjście! Tylko trzeba je znalezć . Samemu trudno jest rozwiązać problem. Czekam na odpowiedz .
Wyślij do nich pocztą list, bo pewnie nie maja internetu i nie wiedzą, że prymitywy rozwodzą się w necie na ich temat...