Kobieta żali się, że jej wniosek złożony do ratusza nie został załatwiony pozytywnie, a poza tym bardzo długo musiała czekać na odpowiedź.
- Mąż porusza się z wielkim trudem - mówi. - Ma pierwszą grupę inwalidzką. Pisałam o kopertę, a oni nawet nie potrafią człowiekowi odpowiedzieć na czas. Czy mam interweniować u Tuska?
Zapytaliśmy w wydziale komunalnym Urzędu Miejskiego, co w takiej sprawie można zrobić i okazało się, że wcale nie jest to takie proste.
Po pierwsze - miejsca dla niepełnosprawnych są na ogół wyznaczone, ale to nie znaczy, że są one przypisane do konkretnej osoby.
- Zaparkować może tam każdy niepełnosprawny, o ile ma identyfikator - podkreśla Jarosław Rekowski, szef wydziału komunalnego. - Tego miejsca nie można sobie indywidualnie zarezerwować. Jest dostępne nie tylko dla wybranej osoby.
Owszem, jest możliwość załatwienia parkingu na drodze publicznej "na wyłączność", ale za to się płaci. I to niemało, bo 600 zł miesięcznie. Czy na to stać inwalidę? Można wątpić.
Dlaczego urząd zwlekał z udzieleniem odpowiedzi, skoro Barbara Galikowska wysłała pismo w listopadzie? Taka korespondencja trafia najpierw do komisji ds. oznakowania, a ta nie spotyka się codziennie. Ba, są w niej ludzie nie na etatach, więc zwykle raz w miesiącu załatwiają podobne wnioski.
- Dlatego pierwszą odpowiedź pani Galikowska dostała dopiero w styczniu - mówi Rekowski. - Drugą - w lutym.
Jakie jest wyjście? Liczyć na wyrozumiałość sąsiadów z bloku. - Może wspólnota mieszkaniowa zdecyduje choćby wydzielić teren na akumulatorowy wózek, jeśli już nie na auto - podpowiada Rekowski.