- Bo czuję się nieformalnym jego obywatelem - odpowiadał wczoraj dziennikarzom Marek Biernacki, świeżo upieczony minister sprawiedliwości. - Bo mam tutaj wielu przyjaciół i projekty, które są mi drogie.
Zrobił wczoraj wyjątek, bo nie rozmawia z dziennikarzami, ale w Chojnicach nie wypadało im odmówić. Można się więc było dowiedzieć, że powodem wizyty było m.in. załatwienie formalności związanych z urządzeniem w Chojnicach wystawy o służbach specjalnych w II RP. Wyznał, że nie ma zamiaru odmawiać sobie przyjemności pochodzenia po chojnickim ryneczku. Dołoży też starań, by odnaleźć grób Hermana Hana, wybitnego malarza z przełomu XV i XVI w. Będzie nadal orędownikiem renowacji starej plebanii i baszty na murach przy bazylice mniejszej. A warto przypomnieć, że to właśnie Biernacki zabiegał o unijne fundusze na restaurację dwóch kościołów w centrum.
Zapytaliśmy ministra, co z reformą sądownictwa zapoczątkowaną przez jego poprzednika. - Będzie kontynuowana - odpowiedział. - Ludzie nie rozumieją istoty tego zabiegu, a chodzi przecież o to, by sądy działały szybciej i sprawniej. Pomysł polegał na tym, żeby wzmocnić wydziały najbardziej obciążone. Będę zmierzał do tego, żeby doprowadzić do tego, żeby sądy były sprawniejsze.
Dodał, że nie ma zagrożenia dla miejscowego sądu, na pewno nie zniknie w wyniku reorganizacji. Wątpliwe jest jednak to, by z Człuchowa wrócił do nas Sąd Pracy. - Chojnice i Człuchów są na siebie skazane - stwierdził. - W perspektywie jako dwumiasto.