Nie potrafi powiedzieć, ile razy kolędował już do ratusza, by upomnieć się o nową lokalizację dla straganu owocowo-warzywnego, który prowadzi od 12 lat na pl. Piastowskim. Ma swoją klientelę, zatrudnia poza sezonem cztery osoby, w sezonie - do sześciu. Biznes kwitnie, państwo nie musi do niego dokładać, utrzymuje się z tej działalności.
A tu klops. Miasto chce na pl. Piastowskim wybudować parking z płatnymi miejscami do parkowania i bazarek nijak się w tej koncepcji nie mieści. Jako prowizoryczna zabudowa, nie dość estetyczna itd. - Ale ja składałem wnioski, że chcę tu coś zmienić - mówi Kniter. - Wnioskowałem, by wykupić kawałek terenu, który wcześniej ratusz oferował prowadzącemu hotel. Okazało się, że on mógłby to kupić, ja - nie.
Fiaskiem zakończyły się obietnice, że miasto wskaże przedsiębiorcy teren pod handel tuż obok, mówiło się nawet o tym, że mogłoby to być na terenie Zakładu Gazowniczego. - Ale tam mnie wyśmiali - kwituje Kniter. - Owszem, teren jest, ale to własność Bydgoszczy. Będą sprzedawać, ale wiadomo, że z przetargami bywa różnie...
Tymczasem w ratuszu twierdzą, że przedsiębiorca sam musi się postarać o nową lokalizację straganu. - My nie mamy tam terenu miejskiego - mówi Jarosław Rekowski, dyrektor wydziału komunalnego. - A bazarek musi zniknąć, bo nie ma tu miejsca na taką tymczasową zabudowę. Ten pan sam musi sobie poradzić.
Jasne, to nie jest wielki sklep, w którym pracują setki ludzi. Ale czy miasto nie powinno chuchać i dmuchać na każde miejsce pracy?
Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców