Wniosek jest jeden - Niemcy o wiele chętniej angażują się w społeczne projekty i wolontariuszy jest u nich cała armia. U nas, żeby wyzwolić społeczną aktywność, trzeba się mocno napocić. Dlaczego? - Może dlatego, że u nas wolontariat wciąż jeszcze jest postrzegany jako ciężka i odpowiedzialna praca, np. w hospicjum - mówi Michał Karpiak, prezes Fundacji Rozwoju Ziemi Chojnickiej i Człuchowskiej. - Ale wcale nie musi tak być. Przykładem choćby Samorządne Centrum Młodzieżowe na Angowickiej, gdzie młodzi ludzie w ramach wolontariatu mogą realizować swoje pasje.
Chojniczanie wiele w Emsdetten podpatrzyli i wiele się nauczyli. Jednym z ich zadań było zbieranie żywności w sklepach, którą potem pakowali w paczki dla potrzebujących. Ale by taką pomoc uzyskać, Niemcy musieli zapłacić 2 euro. Można było również to odpracować. - Tak powinno być w naszym Banku Żywności - podpowiada Jerzy Kuriata.
Zobacz też: Marek Czajka i Jerzy Kuriata rozpoczęli wolontariat w partnerskim mieście
Spodobało im się to, że w Emsdetten domy starców znajdują się w centrum, żeby starsi mieli wszystko na widoku. Na sesji samorządu zwróciło ich uwagę to, że burmistrz Georg Moenikes na początku obrad najpierw pytał publiczność, czy ktoś chce zabrać głos i wysłuchiwał problemów zgłaszanych z sali. Byli pod wrażeniem, że straż pożarna nie jest złożona z zawodowców, tylko z ochotników. I że w partnerskim mieście kursuje "obywatelski autobus", który prowadzi kierowca-wolontariusz!
Wrażeń mają jeszcze więcej i mogą o nich opowiedzieć tym, którzy będą chcieli posłuchać. Zrodził się pomysł, by zwołać spotkanie organizacji pozarządowych, być może już wkrótce.
Czytaj e-wydanie »