Jest już po spotkaniu starosty Stanisława Skai z reprezentacją uczniów z ZSP nr 3 i z radą pedagogiczną. Ci pierwsi twierdzą, że starosta zmył im głowę za to, że ośmielili się napisać list otwarty w sprawie szkolnego boiska, z którego część ma być przeznaczona na działki do sprzedaży.
To był monolog
- Właściwie to pan starosta nie dał nam dojść do słowa, to był jego monolog - mówią trzecioklasiści Sabina Kierszk i Karol Szyrk. - No i denerwował się, że jesteśmy narzędziem wykorzystywanym przez nauczycieli. Twierdził, że nie sprzeda tak szybko części naszego boiska i możemy je sobie zagospodarować, ale za własne pieniądze.
Uczniowie są zdeterminowani i nie zamierzają odpuścić. Napisali już listy do sponsorów, którzy mogliby im przekazać drewno na wykonanie ławek czy innych urządzeń. Liczą na to, że jakaś firma ogrodnicza pomoże im obsiać teren trawą. Chcą korzystać z tego miejsca przed szkołą, bo przecież należy im się rekreacja na przerwach.
Niech staną na głowie
Starosta Stanisław Skaja przyznaje, że był zbulwersowany listem młodych ludzi w obronie boiska. - Od takich spraw jest szkoła i dyrektor - mówi. - I co to za pisanie, że jeśli wejdą na ogrodzone boisko, to będą się tam czuć jak małpy w zoo?
Skaja nie widzi przeszkód, by uczniowie zrobili na boisku to, co chcą. Podkreśla, że zaczął procedury związane z wydzieleniem działek, ale to inwestycyjna rezerwa i sprzedaż na pewno nie nastąpi zbyt szybko.
Nauczycielom powiedział, że ich domysły o zamiarze likwidacji placówki przy Sukienników są błędne. - Nie ma takiego zamiaru - informuje "Pomorską. - Zresztą o wszystkim decyduje nabór. Niech w szkole staną na głowie, żeby uczniowie chcieli tu przyjść. Proszę bardzo, chcą pójść w stronę turystyki, niech idą. Nie wszyscy muszą być geodetami.
Wszyscy myślą, że skoro wyciąga się rękę po kawałek, to za chwilę nie będzie szkoły. Dlatego boisko jest papierkiem lakmusowym poczynań starostwa i dlatego jest tyle obaw. A w ogóle po co je kroić?