Wczoraj na sesji Rady Miejskiej burmistrz Arseniusz Finster odłożył w czasie przekazanie mu przez radnych pełnomocnictwa do zabiegów w sprawie likwidacji ogrodów działkowych Metalowiec, bo chce się najpierw upewnić, że wszyscy działkowicze wiedzą, o co chodzi i jakie warunki muszą spełnić. Co prawda powoływał się przy tej okazji na petycję podpisaną przez 406 działkowiczów z prośbą o przekształcenie ogrodu w osiedle mieszkaniowe, ale nie jest jasne, czy wszyscy mają świadomość, że wykup działek nie będzie za grosze.
- Mnie mówili, jak chodzili z tą petycją, że będziemy płacić 10, najwyżej 20 zł za metr, że będą jakieś ulgi - skarży się starsza pani z działek Metalowiec. - Skąd mam teraz wziąć kilkadziesiąt tysięcy złotych? Ja nie chcę tu budować ani domku, ani willi, ale chciałabym tu zostać. Czy będzie taka szansa?
Z informacji przekazanych wczoraj przez burmistrza wynika, że ci, którzy nie będą zainteresowani wykupem, dostaną od miasta odszkodowanie, a ich działka zostanie zbyta po cenach rynkowych. Ale najpierw wszyscy użytkownicy działek muszą jeszcze raz potwierdzić, czy chcą likwidacji ogrodu, czy nie.
- Ja nie chciałbym być orędownikiem sprawy tylko tych, którzy zamieszkali na działkach, pobudowali tu domy - tłumaczy burmistrz. - Trzeba wziąć pod uwagę co mają do powiedzenia emeryci czy renciści, których może nie stać na wykup działek.
Burmistrz podkreśla, że cała operacja także dla miasta oznacza kłopoty i konieczność pisania wniosków o ewentualne dofinansowanie budowy kanalizacji sanitarnej, której na działkach nie ma. Poza tym są tu bardzo wąskie ciągi komunikacyjne i zbudowanie dróg też będzie problemem. To, co miasto zbierze z wykupu działek, zostanie przeznaczone na budowę infrastruktury oraz na odszkodowanie dla Okręgu PZD w Gdańsku.
Już wkrótce do każdego działkowicza dotrze list z konkretną informacją od burmistrza z symulacją kosztów wykupu działki i pytaniem o zgodę na tę operację. Na sierpniowej sesji Rady Miejskiej być może uda się uzgodnić, co dalej.