Adrian K. przyznał się do winy, choć nie do końca. Jego zeznania rozmijają się z relacjami dwóch złodziei i mężczyzny z małej miejscowości w gminie Tuchola, w którego szopie pocięto mazdę z leasingu.
Mimo tego prokurator zdecydował się, by sprawę rozpatrzono w sądzie w trybie uproszczonym, bez przeprowadzania rozprawy. Wnosi dla niego o rok i cztery miesiące więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Adrian K. ma też zapłacić grzywnę w wysokości 2 tys. zł. Chojniczanin jednak nadal utrzymuje, że to nie on był zleceniodawcą kradzieży mazdy. Przekonywał wręcz śledczych, że to on był ofiarą szantażu, a grożono mu listownie, bo wiedziano, że startuje w przetargu na prywatyzację ostatniego w mieście publicznego przedszkola.
K. stwierdził, że otrzymał cztery listy z pogróżkami. W każdym piśmie była instrukcja, jak ma postępować. Przed "zniknięciem" auta miał im rzekomo wpłacić 10 tys. zł, za każdym razem pieniądze miał wsuwać pod wycieraczkę swojego mieszkania. W ostatnim liście został podobno poinstruowany, jak ma się telefonicznie skontaktować ze złodziejami, by umówić się z nimi na przekazanie kluczyków do auta.
Śledczy tym zeznaniom nie dali wiary. Znają przebieg oszustwa z relacji złodziei z Czerska - mechaników - Arkadiusza J., Michała T. i Karola B.
Chojniczanin po raz pierwszy spotkał się z nimi na parkingu przy Lidlu w Chojnicach. Tam omówili warunki fikcyjnej kradzieży. Adrian K. powiedział przestępcom, że chce się pozbyć mazdy, bo nie stać go na raty leasingowe i ma kłopoty z uzyskaniem innego kredytu. Uzgodniono, że mechanicy-złodzieje zapłacą K. 4 tys. zł za to, że będą mogli sprzedać części z pociętego auta. Tak też się stało. 24 lutego K. zaparkował przy bazie PKS na ul. Drzymały, oddał kluczyki i wziął 2 tys. zł zaliczki. Drugą ratę dostał, gdy auto było już pocięte na części w szopie Daniela R.