Samorząd przeznaczył od 2018 r. na program wspierania prokreacji 91 tys. zł. Program kończy się w tym roku. Efekty są, w kwietniu urodzi się czwarte dziecko.
Jeżeli wszystkie ciąże zostaną rozwiązane pomyślnie, to Chojnice powiększą się o ośmiu nowych mieszkańców. Cztery panie są bowiem w ciąży.
18 zabiegów, dziesięć ciąż
W 2018 i 2019 r. przeprowadzono 18 zabiegów u 18 par, z czego uzyskano dziesięć ciąż w wyniku embriotransferu z zamrożonych zarodków. Dwie ciąże zakończyły się poronieniem.
Niewykluczone też, że wkrótce dowiemy się o kolejnych ciążach.
- Program wsparcia prokreacji wygasa w 2020 r. - mówi burmistrz Chojnic Arseniusz Finster. - Zaproponuję radzie miejskiej, byśmy dalej prowadzili ten program. Jeżeli odpowiemy, że tak, już teraz trzeba pisać kolejny program, by utrzymać ciągłość. Trzeba, bo mamy efekty.
W przyszły poniedziałek w Brusach otworzą żłobek dla 80 dzieci
Burmistrz podkreśla - ośmioro dzieci w ogóle by nie było, gdyby nie program in vitro. - On się zakończy i to byłby dramat dla tych par, które były stymulowane i mogło dojść do zapłodnienia in vitro - mówi. - Ta dyskusja powróci o celowości bądź nie. Mam nadzieję, że ustawodawca nie zmieni programu. Mówi się, że ma być zakaz zamrażania zarodków. Wówczas skuteczność tej metody znacznie by spadła.
Chojnice są najprawdopodobniej najmniejszym miastem w Polsce, które finansuje program in vitro. Jest też i taka krytyka, że program kierujemy tylko do małżeństw.
Pytali o dyskryminację
- Ostatnio rozmawiałem z Państwem, którzy są w związku partnerskim. Pytali, dlaczego są dyskryminowani? Czy muszą koniecznie wstąpić w związek małżeński, by móc przystąpić do tej metody? - relacjonuje burmistrz. - Taki kształt ma nasz program. Tak się tłumaczyłem. Ale uważam, że dyskusję o naszym in vitro warto też rozciągnąć na związki partnerskie. Ja bym ten program tak zliberalizował. Mam oczywiście na myśli związki partnerskie mężczyzn i kobiet.
