Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chory na stwardnienie zanikowe boczne weterana ze Świecia jest w dramatycznej sytuacji. Pomaga mu Jerzy Owsiak

Małgorzata Grossman
Grzegorz Sieradzki z żoną Joanną i Jurkiem Owsiakiem w Stolnie, podczas przekazania mu sprzętu.
Grzegorz Sieradzki z żoną Joanną i Jurkiem Owsiakiem w Stolnie, podczas przekazania mu sprzętu. Archiwum firmy Stiegelmeyer
Owsiak: - Trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że taki człowiek, weteran, członek naszej orkiestrowej rodziny, znalazł się w tak dramatycznej sytuacji.

Olusia smacznie śpi, choć dookoła jest mnóstwo obcych ludzi, którzy przyszli spotkać się z jej tatą. Grzegorz Sieradzki siedzi tuż obok, ale nie bierze córki na ręce. Nie może, bo z powodu choroby jego ręce są dziś niemal bezwładne. Pan Grzegorz choruje na stwardnienie zanikowe boczne.

Stwardnienie zanikowe boczne to choroba, o której każdy z nas zapewne choć raz usłyszał za sprawą angielskiego profesora astrofizyki Stephena Hawkinga, jedynego człowieka, który mógł siedzieć w towarzystwie brytyjskiej królowej w czasie, gdy ona sama stała.

Stephen Hawking, dziś człowiek przeszło siedemdziesięcioletni, od przeszło pięćdziesięciu lat boryka się ze stwardnieniem zanikowym bocznym. W młodości niezwykle aktywny fizycznie, od lat jest niemal całkowicie sparaliżowany, porozumiewa się z otoczeniem za pomocą specjalnego syntezatora mowy. Nie przeszkodziło mu to w dokonaniu wielu naukowych odkryć.

Grzegorz Sieradzki też zawsze był niezwykle aktywny. Sprawność fizyczna była niezbędna w jego pracy - przez 25 lat był zawodowym żołnierzem. Pracował między innymi na bydgoskim lotnisku. W pewnym momencie zdecydował się na udział w zagranicznej misji. Był w Libanie i Afganistanie, w sumie przez ponad trzy lata. Zawsze roznosił go nadmiar energii, gdy nie pełnił służby, pomagał kolegom. Znalazł też chęć i czas, by współorganizować w bazie wojskowej zbiórkę pieniędzy dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

Po powrocie do kraju i przejściu na wojskową emeryturę zamieszkał w Świeciu. Nie zamierzał usiąść na kanapie. Zrobił licencję pracownika ochrony, przeszedł też przeszkolenie, by stać się członkiem niebieskiego pokojowego patrolu działającego w ramach Przystanku Woodstock. Zdjęcia z tamtego czasu, tak jak i z poprzednich lat prezentują jego zawsze uśmiechniętą twarz.

Przeczytaj również: Zabawa zmieniła się w walkę o życie. 7-letnia Martynka walczy z rakiem. Każdy może jej w tej walce pomóc!
Dziś Grzegorz Sieradzki również chętnie się uśmiecha, choć w jego oczach pojawiają się też łzy. Gdy mówi o swojej chorobie, są to łzy bezsilności, teraz jednak są to łzy wzruszenia. Razem z sześciotygodniową Olusią i żoną Joanną przyjechali właśnie do Stolna, do firmy Stiegelmeyer, która zdecydowała się przekazać mu specjalistyczne łóżko pielęgnacyjne.

Stało się tak dzięki osobistemu zaangażowaniu Jurka Owsiaka, szefa Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Prośbę o pomoc napisała do niego Joanna Sieradzka, żona Grzegorza. - Takich listów dostajemy wiele, ludzie piszą do nas, bo są chorzy, samotni, bo stracili pracę - mówi Jurek Owsiak. - Oczekują leków, pieniędzy, pomocy. Nie udzielamy jej, bo statut fundacji na to nie pozwala, by zajmować się indywidualnymi sprawami. Ten list odłożyłem jednak na bok, bo był wyjątkowo piękny. Także dlatego, że trudno przejść do porządku dziennego nad tym, że taki człowiek, weteran, członek naszej orkiestrowej rodziny, znalazł się w takiej sytuacji. Zaczęliśmy więc myśleć, co możemy zrobić. Zadzwoniliśmy do firmy Stiegelmeyer licząc na znaczący upust dla Grzegorza. A oni postanowili podarować mu sprzęt, który ułatwi mu funkcjonowanie.

Czytaj też: Artyści zagrali dla Oliwiera. Zebrano ponad 26 tys. zł! [zdjęcia]

Olusia śpi spokojnie, gdy Jurek Owsiak zapowiada film, który Orkiestra nagrała o Grzegorzu Sieradzkim. Jego bohater już od kilku miesięcy porusza się jedynie na wózku, oddycha i mówi z trudem. Opowiada o pracy, Orkiestrze, patrolu, chorobie. Pojawiają się zdjęcia z bazy w Afganistanie, z Przystanku Woodstock, ze ślubu, z ostatniego wypadu na narty, tuż przed ujawnieniem się choroby…

Z początku objawy były banalne. Ograniczały się do trudności w przekręceniu klucza w zamku, bo palce prawej ręki odmawiały posłuszeństwa. Potem niedowład dotknął całą dłoń, po pewnym czasie także lewą dłoń.

Rok temu nic nie wskazywało jednak na to, że to może być stwardnienie zanikowe boczne SLA. Lekarze podejrzewali ucisk na nerw, Grzegorz Sieradzki długo czekał na diagnozę. Niedowierzanie, rozpacz, gniew. Każdy z nas może sobie wyobrazić, jakie uczucia targałyby nim, po usłyszeniu takiej diagnozy. Grzegorz Sieradzki mówi o czymś innym: - To nieuleczalna, śmiertelna dotąd choroba, jednak lekarze pracują nad sposobami jej spowolnienia, a może nawet zahamowania. Mam to szczęście, że w moim przypadku od kilku miesięcy, odkąd usiadłem na wózku, choroba w zasadzie dalej nie postępuje. A po przejściu pierwszych chemii byłem tak osłabiony, że nie dostałem nawet wszystkich dawek. Urodzenie się Olusi dało mi nadzieję, że może będę pierwszym człowiekiem, który pokona tę chorobę.

Dlatego Grzegorz Sieradzki zainteresował się programem realizowanym na uniwersytecie w Olsztynie, gdzie grupa naukowców pod kierownictwem profesora Wojciecha Maksymowicza, bada skuteczność zastosowania komórek macierzystych w leczeniu SLA. U siedmiorga z 11 pacjentów dzięki komórkom udało się spowolnić postęp choroby. Podobne badania, prowadzone na innych uczelniach na świecie, dały przybliżone rezultaty.

Na razie jednak Grzegorz Sieradzki mierzy się z bardziej prozaicznymi problemami. Dzięki publicznej zbiórce, za co ogromnie dziękuje wszystkim darczyńcom, udało mu się kupić schodołaz. Cieszy się z tego bardzo, bo będzie mógł częściej wyjeżdżać na dwór, nie raz na kilka miesięcy jak ostatnio.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska