Mowa o pacjentach, którzy chcą się dostać do laryngologa. - Trzeba być przed przychodnią już o godzinie 5 rano, bo zapisują tylko dziesięciu pacjentów dziennie, a chętnych jest zdecydowanie więcej - wyjaśnia Czytelnik. - O godzinie 5 staje się jeszcze przed bramą przychodni. Dostać się za nią można dopiero o godzinie 6, ale przed chorymi i tak kolejna godzina czekania na dworze, bo drzwi do przychodni otwierane są o godz. 7.
Dwie godziny na mrozie
Trzeba dopowiedzieć, że w kolejce ustawiają się tylko tzw. ostre przypadki, czyli osoby, które muszą się natychmiast dostać do laryngologa. - Z bólem ucha, zatok... krótko mówiąc w stanie, któremu dwugodzinne wystawanie na mrozie bardzo nie służy - podkreśla Czytelnik.
Laryngologiem, przyjmującym w Miejsko-Gminnej Przychodni w Świeciu jest Mariusz Górski. - Cóż mogę zrobić? Oczywiście odradzam chorym tak długie wyczekiwanie na mrozie, ale czy pacjenci mnie posłuchają? - wątpi Górski. - Wielu z nich zdaje sobie sprawę z konsekwencji, ale nie widzą innego wyjścia. Jak my, zmagają się z szarą rzeczywistością, czyli skromnymi limitami, przyznawanymi nam przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
Limit wyczerpany
Limit na usługi laryngologiczne w świeckiej przychodni wyczerpał się w listopadzie. - Co oznacza, że za pacjentów przyjmowanych w grudniu nie dostaniemy już ani złotówki - uściśla Mariusz Górski. - Problem ten wraca pod koniec każdego roku. Mimo to, przyjmujemy każdorazowo dziesięć ostrych przypadków i około dwudziestu pacjentów zapisanych na wizyty wcześniej.
Wszędzie jest tak samo
Warto dodać, że przychodnia rejestruje już do laryngologa na połowę stycznia 2009 roku. - Według mojej wiedzy, wszędzie jest tak samo. Dlatego nie mogę spokojnie polecić pacjentom wyjazdów do specjalistów w innych miastach, bo obawiam się, że będzie to dla nich dodatkowa strata zdrowia i czasu - mówi Mariusz Górski.