Zobacz wideo: Teleporada w jeden dzień? Nowy pomysł ministra zdrowia
O sprawie pisaliśmy w piątek, 22 stycznia. Przypomnijmy: w czwartkowy (21 stycznia) poranek bydgoszczanin znalazł w domu martwego brata. Zgodnie z procedurami, zanim zakład pogrzebowy zajmie się pochówkiem, musi zostać wystawiona karta zgonu. Senior zadzwonił w tej sprawie do swojej przychodni. Usłyszał odmowę, gdyż brat nie miał ubezpieczenia. Potem, już przy pomocy pracowników zakładu pogrzebowego, wykonał 30 telefonów w różne miejsca. Nigdzie nie uzyskał pomocy.
Zainterweniował dopiero Sanepid i Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego w urzędzie wojewódzkim. Lekarz przybył do domu, w którym leżał nieboszczyk, po 10 godzinach od chwili, gdy brat znalazł nieżyjącego brata. Skontaktowaliśmy się z przychodnią, która jako pierwsza odmówiła wystawienia dokumentu dla 73-latka.
- Pracownicy, rozmawiający ze zgłaszającym, postąpili zgodnie z obowiązującymi ich procedurami. Przekierowali zgłaszającego na telefoniczną linię alarmową 112. Niestety, na daną chwilę nie byliśmy w stanie pomóc zgłaszającemu - wyjaśnia prezes zarządu przychodni. Przedstawiciele drugiej przychodni, do której zatelefonowali bliscy nieboszczyka, nie udzielili nam odpowiedzi.
Lekarze ze szpitala, do jakiego także zwróciła się rodzina, również nie potwierdzili zgonu mężczyzny, gdyż placówka nie świadczy usług wystawiania kart zgonu osobom, które zmarły poza terenem szpitala.
Policja ma czasem do czynienia z podobnymi incydentami. Przykład: funkcjonariusze otrzymują zgłoszenie o osobie, którą znalazł przechodzień i wygląda na to, że ta osoba nie żyje. - Funkcjonariusze powiadamiają wówczas służby medyczne, a więc pogotowie ratunkowe lub przychodnię, znajdującą się w pobliżu - tłumaczy podkom. Lidia Kowalska z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
Koronera, który potwierdziłby zgon, w Bydgoszczy brak
- Byłoby inaczej, łatwiej, gdyby funkcjonował koroner, czyli osoba uprawniona do stwierdzenia zgonu - mówią niektórzy. W Polsce ten zawód - bo to właśnie zawód - istnieje od 2002 roku. Jest to lekarz medycyny sądowej, który ma ustalić, czy osoba zmarła z przyczyn naturalnych, czy z innych powodów. Jego zadaniem jest też wystawienie karty zgonu. Tyle, że zawód: koroner istnieje u nas jedynie na papierze.
Adam Dudziak, dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Urzędzie Miasta Bydgoszczy zna problem. Informuje: - Zwracałem się do szeregu podmiotów, prowadząc korespondencję m.in. z Ministerstwem Zdrowia, Kujawsko-Pomorskim Oddziałem Wojewódzkim Narodowego Funduszu Zdrowia oraz Kujawsko-Pomorskim Związkiem Pracodawców Ochrony Zdrowia, w zakresie ewentualnej możliwości zapisania w umowach z jednostkami świadczącymi usługi podstawowej opieki zdrowotnej obowiązku stwierdzenia zgonu przez lekarzy w nich zatrudnionych, a także w zakresie właściwości administracji centralnej (Ministerstwie Zdrowia) o zmianę archaicznych, nie przystających do rzeczywistości przepisów prawnych.
Dalej: - Opisywane działania nie doprowadziły do rozwiązania problemu, w tym przede wszystkim do wprowadzenia jednoznacznych uregulowań prawnych, eliminujących sprzeczne interpretacje.
Ostatnie pożegnanie 73-letniego bydgoszczanina
Pod naszym piątkowym tekstem pojawiły się komentarze internautów. Prezentujemy kilka opinii. Czytelniczka: - Ja miałam tak 25 lat temu ze zmarłym bratem. Też był problem, pomimo że były inne warunki.
Czytelnik: - Bo ten system, nazywany „służbą” zdrowia, sam jest chory. W zbyt wielu sytuacjach przypomina zwykłą biurokrację. Ślepo zapatrzony w rubryki, rozkłada bezradnie ręce, jak tępy księgowy, któremu nie zgadzają się pola „winien/ma”.
W czwartek, po 10 godzinach czekania, przyjechał lekarz do domu seniora i jego zmarłego brata. Wypisał dokument. Starszy pan, który oprócz tego brata nie miał już nikogo z bliskiej rodziny, przy wsparciu zakładu pogrzebowego organizuje ostatnie pożegnanie 73-latka.
