https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Cicho siostrzyczki, cicho, nic nie mówcie

ROMAN LAUDAŃSKI
66 lat temu stały pod tym murem przygotowane na wszystko. Dziś, gdy właścicielki sąsiedniej kamienicy chcą w niej "coś” urządzić, a mur podnieść do wysokości 5,5 metra - boją się niewiadomego.
66 lat temu stały pod tym murem przygotowane na wszystko. Dziś, gdy właścicielki sąsiedniej kamienicy chcą w niej "coś” urządzić, a mur podnieść do wysokości 5,5 metra - boją się niewiadomego. Archiwum Klarysek
Właścicielki nie chcą zdradzić, co chcą urządzić w zakupionej kamienicy. Siostry zakonne boją się nieznanego. Są tu, w centrum Bydgoszczy od lat i chcą się dalej spokojnie modlić.

Siostry Klaryski od Wieczystej Adoracji przyjechały do Bydgoszczy 80 lat temu. Najstarsze wspominały, że możne panie wiozły je powozami z dworca, tak cieszyły się z ich przyjazdu. Kupiły parcelę na klasztor i ogród między ulicą Gdańską a 20 stycznia 1920 roku. Lokalizacja w centrum miasta nie była przypadkowa. Klaryski są od Wieczystej Adoracji, czyli przez całą dobę modlą się przed Najświętszym Sakramentem. I taką modlitwę umożliwiają w kaplicy wszystkim wiernym.
Do wybuchu II wojny światowej władze nie stwarzały żadnych przykrości, a i one nie miały powodów do narzekania na sąsiedztwo. 13 września 1939 roku Niemcy ustawili je pod murem. Stały tak cały dzień, przygotowane na wszystko. 7 lipca 1941 roku klaryski zostały wypędzone. Niemcy w klasztorze urządzili biuro. Siostry odzyskały własność 22 lipca 1945 roku.

Pod opieką św. Józefa

- Za komuny władze chciały nam odebrać pół ogrodu, ale siostry ustawiły w tym miejscu figurę świętego Józefa, pod którą się modliły - wspominają klaryski. Święty pomógł, ogród pozostał ich własnością.
W ubiegłym roku siostry dowiedziały się, że ktoś kupił kamienicę sąsiadującą z klasztornym ogrodem. Trzy współwłaścicielki planowały wyburzenie części kamienicy, budowę nowego obiektu i za nic w świecie nie chciały ujawnić, co zamierzają w nim urządzić. - Jedna z nich powoływała się na znajomych księży (tu padały imiona) i prosiła: "cicho siostrzyczki, cicho. Nikomu nic nie mówcie". No to nie mówiły.
Dyskrecja była wskazana, bo właścicielki liczyły na pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia. Trochę to dziwne, bo pytanie o inwestycję przy ul. 20 stycznia 3 budzi w NFZ-ie wyraźną irytację.

Klasztor na całe życie

- Ktoś mówił o przychodni, ktoś o prywatnej klinice z terapią odwykową dla narkomanów lub alkoholików, a nowy budynek miał zaprojektowane okna i balkon od strony naszego ogrodu. Poczułyśmy, że zagrożona jest nasza intymność - mówią siostry klaryski.
Dla niewierzących klasztor klauzurowy, do którego siostry trafiają na całe życie, wydaje się anachronizmem. Dla wierzących jest miejscem, w którym zakonnice lub zakonnicy poświęcają całe swoje życie modlitwie. W bydgoskim klasztorze mieszka, pracuje i modli się 36 sióstr. Klauzura oznacza, że klasztor opuszczają tylko w celu wizyty u lekarza lub podczas wyborów. Do kontaktów ze światem służy tzw. rozmównica. Pokój przedzielony ścianą z okratowanym oknem. Ogród jest ich jedynym miejscem do rekreacji, odmawiają tu różaniec, czytają książki, spacerują.
- Każdy zakon klauzurowy potrzebuje takiego kąta. My do Myślęcinka nie możemy pojechać, żeby skorzystać z odrobiny spokoju. Dlatego nie chcemy mieć uciążliwego sąsiedztwa. Chyba można to uszanować? - pytają. - Jeżeli Bydgoszcz jest społecznością katolicką, to powinno się chronić takie instytucje jak nasza.
Wcześniej w kamienicy mieszkało kilka rodzin. Współwłaścicielki postanowiły się ich pozbyć. Opornym, starszemu małżeństwu, wyłączyły ogrzewanie i wodę. Staruszkowie przyszli pożalić się siostrom. - Jak ktoś stosuje takie metody wobec starszych ludzi, to jak mamy wierzyć w jego dobre intencje? - pytają siostry.

Doba na modlitwę

Siostry wstają o godz. 4.50. O 5.30 spotykają się na wspólnej modlitwie w kaplicy. O 8.00 śniadanie, później sprzątanie, by o 9.00 spotkać się na konferencji duchownej. Od 10.00 do 11.15 pracują w ogrodzie, piorą lub haftują. Później trwają modlitwy południowe i obiad. Między godz. 13.00 a 14.00 mają czas na tzw. rekreację, czyli odpoczynek i rozmowy, np. na ławce pod orzechem w ogrodzie. Od 14.00 do 15.00 trwają modlitwy popołudniowe. Następnie pół godziny lektury książek religijnych. O 15.30 starsze siostry pracują, a młodsze słuchają wykładów. Miedzy 16.20 a 17.20 odmawiają wspólnie koronkę do Miłosierdzia Bożego, nieszpory i brewiarz. Po kolacji uczestniczą we mszy świętej. Od 19.00 jest godzina wieczornej rekreacji z pracą, na koniec modlitwy wieczorne i o 21.15 sen.
Przez całą dobę trwa modlitwa przed Najświętszym Sakramentem. Modlą się po dwie (w dzień zmieniają się co godzinę; od 21.00 do 5 rano - co dwie godziny).
Nie ma dnia, by do klasztornej furty nie pukali ludzie z prośbą o modlitwę w swoich intencjach. A od czasu, gdy siostry musiały kupić komputer (np. do rozliczania się z ZUS-em), prośby przesyłane są e-mailami. Nawet ze Stanów Zjednoczonych. W tych intencjach odmawiają nowenny - modlitwy dziewięciodniowe.
Zakonnice mówią, że mają teraz wręcz "zatrzęsienie" próśb o modlitwę.

Niech nie hamują

W bydgoskim ratuszu też nie wiedzą, na co zostanie przeznaczona kamienica przy ul. 20 stycznia 1920 r. - Mały szpital lub klinika? Mieliśmy już projekt, nawet niezły - ocenia Robert Jaworski, dyrektor Wydziału Administracji Budowlanej Urzędu Miasta w Bydgoszczy. Dziś już były dyrektor, bo dwa tygodnie temu zrezygnował z pracy w urzędzie (rozmawiałem z nim, gdy jeszcze pełnił tę funkcję - przyp. Lau.).
Robert Jaworski wydał pozytywną decyzję o warunkach zabudowy dla współwłaścicielek nieruchomości. Mówi, że klasztor kontemplacyjny nie może hamować rozwoju całego kwartału, bo centrum miasta powinno tętnić życiem. Zapewnia: nie ma przepisu, że jak ktoś posiada klasztor, to nikt nie ma prawa zbudowania w sąsiedztwie budynku, z którego będzie można zaglądać na klasztorne podwórko. A ciszy i spokoju należy szukać w innym miejscu niż w śródmieściu.
- Przecież przy tej ulicy jest już Akademia Muzyczna, Teatr Polski, niedaleko filharmonia, każdy może przyjść i skorzystać z usług tych instytucji. Taką samą usługę zaoferuje przyszły szpital - mówi były architekt miasta. - Nie będzie hałasów, odpadów czy innych uciążliwości. A tak w ogóle, to on, jako architekt miasta, stosuje jedno kryterium oceny: pyta, czy to jest dobre dla miasta?
Na razie miasto ma problem, ponieważ pozytywna zgoda na warunki zabudowy została zakwestionowana przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Uznało ono, że decyzja jest sprzeczna z konkordatem i prawem kanonicznym, a były dyrektor zrobił źle, pozytywnie opiniując ten wniosek i sprawę należy rozpatrzyć jeszcze raz.

Jeden urząd, dwie decyzje

Intrygujące i zastanawiające jest również to, że w tej samej sprawie, ten sam wydział ratusza podejmował już wzajemnie wykluczające się decyzje. Niecały rok temu współwłaścicielki poprosiły o wydanie decyzji o warunkach zabudowy. Urząd Miasta zapytał sąsiadów, co sądzą na ten temat. Siostry - nie wiedząc co będzie za murem - powiedziały "nie". Ratusz wnioskował do właścicielek, by ustosunkowały się do zastrzeżeń sióstr. Te nie odpisały, więc ratusz umorzył sprawę.
Dwa miesiące później współwłaścicielki ponownie wystąpiły do ratusza o to samo i złożyły te same dokumenty. Tym razem urzędnik nie pytał o nic sąsiadów, tylko wydał pozytywną decyzję o warunkach zabudowy. Umorzenie podpisała zastępczyni dyrektora, a pozytywną decyzję wydał były dyrektor. W tej samej sprawie.
- Uważałem, że najważniejsze dla miasta jest to, żeby się rozwijało - tłumaczy Robert Jaworski. - Ale Kolegium Odwoławcze uznało, że nie miałem racji.

Mury do góry!

Mecenas Grażyna Michalska, która reprezentuje właścicielki kamienicy mówi, że przedstawiła siostrom projekt zabezpieczenia budynku umożliwiający im swobodne sprawowanie kultu. Taras na ostatniej kondygnacji miałby być zabezpieczony prawie dwumetrową przegrodą akustyczną uniemożliwiającą jednocześnie wgląd z tarasu na teren ogrodu, mur graniczny pomiędzy klasztorem a kamienicą (wysokości 3,3 metra) proponują podnieść do wysokości 5,5 metra, a okna na trzecim i czwartym piętrze zabezpieczyć nieprzeźroczystym szkłem. Osoby nieuprawnione nie mogłyby ich otwierać. - Przedstawiliśmy siostrom projekt do zaakceptowania, ale nie odpowiedziały - dodaje mecenas Michalska. - Oczekujemy na jakąkolwiek odpowiedź. Nawet najgorsza ugoda jest lepsza od ingerencji osób trzecich, czyli organu administracyjnego, który może nakazać coś, co nie będzie pasowało siostrom. Nie chcemy rozmawiać z zakonnicami o tym, co ma być w kamienicy, tylko jak ją odgrodzić, żeby siostrom było dobrze.
Zdaniem pani mecenas, współwłaściciele chcą prowadzić w kamienicy "usługi zdrowotne, kontraktowane przez NFZ z wykorzystaniem środków unijnych".

Tunel z cieplarnią

Od strony zakonnego ogrodu propozycje współwłaścicielek wyglądają trochę inaczej. Zdaniem sióstr bariera na tarasie nie zabezpieczy przed hałasem przebywających tam osób, a w przyszłości mogłaby być ona zastąpiona zwykłą balustradą. A tak wysoki mur spowoduje w ogrodzie "tunel z warunkami cieplarnianymi". Zdaniem klarysek zaproponowane porozumienie nie zapewnia w stu procentach poszanowania praw mieszkanek klasztoru i klauzury papieskiej. Bydgoska kuria uważa, że obecność sióstr przy ul. Gdańskiej jest "darem dla miasta i Kościoła". Kuria nie jest stroną w konflikcie i może jedynie zapewnić siostry o duchowej pomocy dla zakonu kontemplacyjnego.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska