Na rynku w Ciechocinku czynnych jest kilka stoisk, oferujących towar na zewnątrz. Większość z nich to kramy z odzieżą. Ale są też stoiska z towarami spożywczymi.
- Ubieram się na cebulkę, ale czasem lepiej zamknąć stoisko niż handlować - nie
ukrywa Janina Cypko, która sprzedaje żywność, w tym owoce i warzywa. - Towar się niszczy.Nie wszystko możemy wykładać na taki mróz.
U pani Janiny, a także u innych handlowców, można zobaczyć karteczkę z napisem, że oferowany towar jest dostępny w kiosku.
Handlowców mróz bardzo martwi, bo nie zarabiają.
- Nie ma klientów. To największy problem - przyznaje Beata Serdakowska.
Rzeczywiście na rynku osób kupujących jest jak na lekarstwo. - Podoba mi się ta sukienka, ale jak tu przymierzyć gdy jest tak zimno? - zastanawia się pani Wanda Jóźwiak, kuracjuszka. - Przyszłam tylko dlatego, żeby nie siedzieć bezczynnie między zabiegami w sanatorium - tlumaczy.
Wśród handlowców nie brakuje tych, co już liczą, ile ten mróz będzie ich kosztował.- Będą straty. Nie zarabiamy, a trzeba opłacić ZUS, dzierżawę - wylicza jeden ze sprzedających mężczyzn. - Dołożymy do interesu - nie ma złudzeń.
Inny handlowiec przyznaje, że zdarzało mu się pracę na mrozie przypłacić grypą i leżeniem w łóżku. - A ja ubieram się na cebulkę, piję duże ilości ciepłych napojów i ogrzewam się co chwilę w budce - zdradza swój sposób na mróz Beata Serdakowska.
Generalnie handlujący psioczą na pogodę i wspominają, że ubiegły rok był lepszy do sprzedawania pod chmurką.
- Był śnieg, ale nie było tak zimno, więc i klientów na rynku było więcej, a zarobek lepszy - twierdzą zgodnie.