Łatwo nie było
- Nie wiem, kiedy zleciało te trzydzieści lat. A mamy jeszcze tyle do zrobienia - uśmiecha się Wiktor Kolbowicz, prezes Kliniki Uzdrowiskowej "Pod Tężniami" im. Jana Pawła II. Mówi o historii i kreśli nader ambitne plany.
Ma ktoś basen ze stali nierdzewnej, żeby woda była aseptyczna? W Polsce nie ma, w Ciechocinku u Kolbowicza jest. Rozbudowuje ktoś sanatoryjny hotel w pięć miesięcy? Niewielu. Mają szefowie firm ambicje, by ich ludzie zarabiali jak w Unii Europejskiej? Może i gdzieś są. A już na pewno są w klinice "Pod Tężniami", gdzie wielu pracowników zarabia około 2 tysięcy euro miesięcznie. Jak w Unii.
Robią wrażenie nie tylko trzydziestoletnie dokonania placówki i jej droga od skromnego sanatorium do kliniki, ale też plany i marzenia jej szefa, który chce budować odkryty basen solankowy z pompami termalnymi, żeby można było się kąpać zimą. Chciałby też mieć tu basen kanałowy, jakich w Polsce nie ma, ale Wiktor Kolbowicz już taki basen przetestował w sanatorium w Niemczech. - Nie ma lepszej gimnastyki dla bioder i kończyn dolnych jak marsz pod prąd w takim basenie - zachwala. Więc na to potrzebny mu kawałek ziemi za kliniką, którą w tym roku chce kupić.
Gdy są takie plany, to już nie pamięta się, z jakim trudem przez pierwsze lata unowocześniano sanatorium Centralnego Związku Spółdzielczości Mleczarskiej i jak grosiki od litra mleka wkładano w poprawę standardu pokoi i bazy zabiegowej. Nie pamięta się, że likwidator planował razem z CZSM zlikwidować także to sanatorium. Wtedy załoga strajkiem i buntem uratowała Kolbowicza od zwolnienia z pracy , a on wpadł na "szatański plan" ratowania majątku mleczarzy poprzez Spółdzielnię Usług Leczniczych i Rehabilitacyjnych "Pod Tężniami", stworzoną przez spółdzielnie mleczarskie. Postawił wyłącznie na komercję, ale z 50-procentową zniżką dla mleczarzy, bo to ich majątek.
Ludzie i zasady
- Niewiele bym zrobił, gdyby nie moja załoga. Wiele osób wśród dwustu zatrudnionych, pracuje tu od początku - podkreśla Wiktor Kolbowicz. Toteż lista odznaczonych podczas jutrzejszych jubileuszowych uroczystości będzie długa.
Za wierną dobrą pracę dziękuje prezes ludziom także w innej formie. W październiku 13 najstarszych stażem pracownic (i mąż jednej z nich, także pracownik kliniki) pojechało na wycieczkę do Izraela. Byli gośćmi Izby Gospodarczej Polska - Izrael. Wkrótce pojedzie tam grupa najstarszych stażem panów.
Plany i marzenia się zmieniają, stała jest tu tylko jedna zasada: klient ma zawsze rację. Toteż na jakość obsługi i poziom usług stawia się "Pod Tężniami" na równi z podnoszeniem standardu bazy hotelowej i zabiegowej. - Co pięć lat wymieniamy meble w pokojach - nie ukrywa prezes. Szwedzki stół to też już standard od wielu lat. Teraz jest osobny stół dla dietetyków, a niebawem będzie dla nich osobna sala, żeby nie kusiły ich widok i zapachy schabowego czy golonki. Będzie też specjalne miejsce do samodzielnego przygotowywania posiłków pod okiem dietetyków. No i przybędzie klinice prawdziwy hit.
Już w marcu powstanie tu światowe centrum szkolenia w dziedzinie rehabilitacji pod okiem współtwórcy ortopedycznej terapii manualnej prof. Freddey'ego Kaltenborna, któremu 8 lat temu Wiktor Kolbowicz obiecał, że następnym razem powita go w klinice. I jest klinika, istnieje od trzech lat. Więc gdzie szkolić specjalistów do stosowania metody profesora, którego imię nosi jedyne w Polsce stworzone w tej klinice Centrum Terapii Manualnej, jeśli nie tu?
Klinika może przyjąć jednorazowo 400 pacjentów. Jest też dużym zakładem pracy, zatrudnia ok. 200 osób. Od początku placówką kieruje Wiktor Kolbowicz.